Jest praca dla powracających z zagranicy

Wystarczy mieć wujka Radka w MSZ. Albo wystarczy że tata zna Radka – tak było w przypadku niejakiej Mayi Rostkowskiej (skojarzenie z rodziną ministra finansów jak najbardziej słuszne – chodzi o córkę kolegi z zaprzyjaźnionego resortu. Maya Rostowska, urodzona w Londynie, jako pierwszą pracę dostała… funkcję doradcy w MSZ. „To dziwne i niestosowne” – oceniają byli szefowie MSZ – tym bardziej, że 23-latka nie ma żadnego doświadczenia zawodowego i przed pracą w MSZ nie przechodziła żadnych egzaminów (niedawno zdała licencjat w Londynie).
Czemu o tym piszę? Wielu zdolnych, młodych (no może nie tak młodych) ludzi stara się o pracę w MSZ latami, a wybrani zdają ciężki egzaminy. Mimo że o sprawie pisały media kilka tygodni temu – w sprawie cisza. Jak tłumaczyła „Dziennikowi Gazecie Prawnej” naczelnik wydziału spraw osobowych w ministerstwie – Agnieszka Pilińska – najpierw kandydat musi przejść egzamin z dwóch języków obcych oraz wykazać się na sprawdzianie wiedzy o Polsce i świecie współczesnym. Po tym przystępuje do egzaminu dyplomatycznego. Jak widać, dotyczy to wszystkich oprócz córki ministra Jacka Rostowskiego.