Radek wita się z Gąską

Ostatnio aż mi się naszego ministra żal zrobiło. No bo człowiek chciałby tak po ludzku, żeby nasz rodak wybił się gdzieś na jakieś stanowisko w NATO czy w Brukseli, zarobił, dowartościował, a nas uwolnił od kierowania resortem. Bo to zasada Radcy Ministra: tu możemy sobie dokładać, ale za granicą gramy zespołowo i nie mówimy na siebie źle. Było blisko: pojechał na Ukrainę, brylował, pogroził i wrócił w przekonany o swojej wielkości. Jeszcze nie zdążył czegoś powiedzieć, ba – jeszcze nie zdążył pomyśleć – a już było to na Twitterze! Kończy 51 lat, a tu taki sukces, i te wywiady od CNN do BBC! Już witał się z Gąską, mimo wrodzonej skromności już oczyma wyobraźni widział te nagłówki w gazetach i siebie jako sekretarza generalnego NATO, szefa unijnej dyplomacji i Sekretarza Generalnego ONZ jednocześnie. Biedny nie mógł przewidzieć, że podpisanym porozumieniem może się ogrzać, ale paląc nim w piecu, bo Janukowicz po prostu uciekł. I jakiś się taki pokorniutki zrobił nagle… Jeden z jego kolegów z PO (swoją drogą kto pomyśli, że ledwie osiem lat temu był Człowiekiem Roku… Gazety Polskiej!) podsumował ostatnio, że Radek kocha siebie z wzajemnością… Tylko którego Radka – tego sprzed lat, myślącego racją stanu, czy zadufanego w sobie błazna, którym się stał w tajemniczych okolicznościach. Ale nie samą polityką człowiek żyje. Dobrze że nasz minister schodzi czasem na ziemię i udziela swoich pomysłów codziennej organizacji resortu. I tak nawet mnie przekonał do nowego typu spółdzielczości placówkowej. Otóż żeby zaoszczędzić na kosztach osobowych, w krajach gdzie jest więcej placówek – będzie tylko jeden kierownik administracyjno-finansowy, a księgowość będzie prowadzona wspólnie. Czyli pracownik KG w Barcelonie swoje rozliczenie podróży służbowej będzie wysyłał do Madrytu, a ten z Monachium do Berlina. To Radek swoje do… Moskwy?

Informacje o Radca Minister

Ot, szary pracownik MSZ
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

158 odpowiedzi na „Radek wita się z Gąską

  1. RSS pisze:

    Jeśli pomysł związany z dodaniem kolejnych zadań kierownikowi administracyjno-finansowemu zostanie wdrożony, przy jednoczesnym ograniczeniu liczny tych stanowisk, to będzie to najgłupsza decyzja w MSZ odkąd pamiętam. Na tym bardzo odpowiedzialnym i trudnym stanowisku (najbardziej ze wszystkich), jednocześnie niewidzięcznym ze względu na stosunek pracowników placówki/niektórych pracowników centralii i relatywnie najgorzej opłacanym, wprowadzenie w/w pomysłu bez wątpienia przyczyni się do:

    – większej skali nieracjonalnego lub nawet niezgodnego z porządkiem prawnym wydatkowania środków publicznych. W związku z tym audyt zewnętrzny NIK będzie miał dużo dodatkowej pracy, przy czym odpowiedzialność kierowników placówki i związane z tym ryzyko będzie dużo większe,
    – do pogłębienia strukturalnego deficytu osób do objęcia stanowiska kierownika-admistracyjnego na placówkach, w średniej i długiej perspektywie.

    Zamiast połączyć stanowiska ekonomiczne MSZ z WPIH MG, aby wyeliminować patologiczne dublowanie się prac/funkcji, stanowiska ekonomiczne z politycznymi i zredukować ich ilość (z uwagi na ich brak przydatność i wartości dodanej w wielu przypadkach) proponuje się zredukowanie stanowisk kierowników admiistracyjno-finansowych, czyli czyli stanowisk, na których wykonuje się REALNĄ pracę, którą można zweryfikować i która ma realny wymiar dla funkcjonowania placówek MSZ.

    Wobec tego jestem przekonany, że taki pomysł będzie ewentualnie realizowany wbrew negatywnemu stanowisku niektórych komórek MSZ, w tym biura audytu (BKiA).

  2. RSS pisze:

    Zapomniałam dodać, iż od kierowników administracyjno-finansowych wymaga się zdania najtrudniejszych w MSZ egzaminów, a od niedawna udokumentowanej znajmości dwóch jęz. obcych – czego nawet nie wymaga się w wielu przypadkach od stanowisk politycznych, ekonomicznych i konsularnych.

    • Misia pisze:

      Gratuluję i już widzę jak w praktyce działa np. admin-fin np. na Ukrainie mając wszystkie KG do „ogarnięcia”. Zresztą admin-finom dodatkowo każe się obecnie robić uprawnienia konsularne …

  3. bywalec pisze:

    Ściema jaka fundują MRS w BDG i podległych departamentach, wypaczająca rzeczywisty stan spraw na placówkach i w resorcie przekracza moim zdaniem już poziom dopuszczalny. Rezultaty tych działań są odroczone w czasie i dlatego nie obciążą obecnie kierujących. Rotacja i …. już ich nie ma. Sposób działania wynika z zasad marketingu politycznego obecnie rządzących: większość działań ma charakter wizerunkowy i PR – wy i musi przynieść efekt w krótkim terminie. Działania merytoryczne i przynoszące właściwe i długotrwałe efekty o wysokiej jakości ale możliwe w dłuższym czasie i przy zaangażowaniu właściwego personelu i specjalistów w swoich dziedzinach, zostały porzucone w pionie BDG. Dominują działania charakterystyczne dla panicznego zarządzania (ang. panic management) dające gwarancję, że Ściema przetrwa przez kilka kolejnych miesięcy. Fakty o niegospodarności, braku stosowania zasad dyscypliny finansowej, zwykłej nieudolności ujawniane prze BKiA i NIK nie są traktowane poważnie i najczęściej ignorowane a urząd broni winnych wykroczeń stosując zasadę źle pojmowanej solidarności „dyplomatołków” zawodowych wykonujących zadania, o których nie mają żadnego merytorycznego pojęcia. I tak to będzie trwać. Do najbliższej Rotacji. A potem choćby potop.

    • RSS pisze:

      „Said but true”, sytuacja jest dodatkowo bulwersująca, że nawet kiedy audytorzy z BKiA wskazują na nieprawidłowości, wówczas BDG/DG ordynuje „rozwodnienie” raportu po przeprowadzonej kontroli, stwierdzając przy tym, że ma Pan/Pani rację, ale to nie jest dobry moment na ujawnianie tych faktów. Takie myślenie/postępowanie jest bardzo krótkowzroczne, wcześniej czy póżniej kierownicy placówek poniosą konsekwencje, bo to oni odpowiadają bezpośrednio za prowadzenie jednostki budżetowej trzeciego stopnia, jaką jest placówka dyplomatyczna.

  4. sztefan pisze:

    „W krajach gdzie jest więcej placówek” – przecież to praktycznie wszędzie tak jest, że mamy konsulaty, ambasady itp. w jednym kraju. Co za durne rozporządzenie. Ktoś bardzo „bystry” siedząc w centrali i nie mając co zbytnio robić ze sobą, wpadł na kolejny „genialny” pomysł.
    Czy ludzie nie widzą, że MSZ idzie ku degradacji, ku coraz większej zagładzie. Ile takie coś będzie jeszcze trwało?
    Od kiedy kierownicy admin-finansowi muszą mieć znajomość dwóch języków?
    To chyba mało kto to spełnia (oczywiście potwierdzoną znajomość). Wg wszelkich wytycznych do tej pory wystarczyła znajomość jednego jez obcego na poziomie B2.
    Takie rzeczy powinny być egzekwowane od góry…
    Mamy ambasadorów, którzy mają problem ze znajomością choćby jednego języka obcego, a piastują wysokie stanowiska. To samo się dotyczy sporej ilości dyplomatów…
    W najsłabszych, najłatwiej jest uderzyć. Zamiast robić porządki od góry, jak zwykle zabierają się za sam dół.
    Jaką znajomość języków ( rzetelnie potwierdzoną) ma MRS?

    • RSS pisze:

      „Wymagania niezbędne:

      Wymagana znajomość na poziomie B2 i wyższym co najmniej jednego języka obcego: angielski i/lub francuski i/lub hiszpański /i/lub portugalski i/lub albański i/lub włoski i/lub niemiecki i/lub rosyjski i/lub ukraiński i/lub wietnamski i/lub kazachski i/lub uzbecki i/lub arabski i/lub niderlandzki i/lub chiński.

      Wymagania pożądane:

      Znajomość co najmniej jednego języka obcego na poziomie C1: angielski i/lub francuski i/lub hiszpański /i/lub portugalski i/lub albański i/lub włoski i/lub niemiecki i/lub rosyjski i/lub
      ukraiński i/lub wietnamski i/lub kazachski i/lub uzbecki i/lub arabski i/lub niderlandzki i/lub
      chiński. Wykaz dokumentów potwierdzających znajomość języków obcych stanowi załącznik do rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 22 września 2005 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie rodzajów badań lekarskich oraz rodzajów dokumentów potwierdzających spełnienie warunków do nadania stopnia dyplomatycznego członkowi służby zagranicznej Dz.U.2005.189.1594).”

  5. ukrainiec pisze:

    Czyli tak jak napisał *Sztefan*: wystarczy mieć 1 język na B2 i już jest OK (można być kierownikiem ad-fin).
    Pożądane – nie znaczy, że wymagane – tak to rozumiem.
    Umówmy się, że kierownikom admin-finansowym nie jest aż tak bardzo potrzebna znajomość języka, czy też dwóch na poziomie C1, wystarczy dobra znajomość na B2. Bardziej to się powinno tyczyć stanowisk typowo merytorycznych – dyplomatów, aby mieli języki na poziomie C1.

    Ktoś narzekał, że kierownik administracyjno-finansowy mało zarabia?! Stanowisko w pionie administracyjnym, a nie dyplomatycznym także i tak nie jest żle, choć status dyplomatyczny ma = przywileje dyplomatów.
    Jest to stanowisko typowo do „bicia”, fakt w sumie jedno z mniej wdzięcznych, ale czy rzeczywiście tak mało zarabiają, jako II sekretarz (czasami i wyżej?).
    Rozwarstwienie zarobków na placówkach jest bardzo duże, jeśli chodzi o pion administracyjny.
    Między kierownikiem administracyjno – finansowym, a resztą personelu (czyt. recepcjoniści, kierowcy, intendenci, sekretarki, asystentki, podreferendarz itd.) jest przepaść.
    A nie można zapominać, że na niższych stanowiskach (od tzw. czarnej roboty), pracują również ludzie wykształceni z wysokimi kwalifikacjami, a są wrzucani do jednego wora płac. Jak zwykle ustalone przez kogoś „mondrego”, twarde mnożniki *od do*, dziwna i nie do końca zrozumiała kategoryzacja placówek w znacznej mierze się do tego przyczyniają.
    Do tego można dorzucić brak stabilizacji.
    Człowiek wyjeżdzając na placówkę (okres 4-5 lat) nie wie co dalej z nim będzie? Coraz ciężej jest przejechać z placówki na placówkę (dziwne wewnętrzne przepisy), nie ma zbytnio możliwości zatrudnienia się w centrali, jeśli złoży się „kwit” na rotacje, nie jest się branym pod uwagę (bo nie jest się zatrudnionym na stałe w MSZ), tylko na czas określony = pobytu na placówce. Pierwszeństwo wyjazdu mają tzw. „stali” pracownicy, co jest zrozumiałe. Ale w sporej ilości przypadków, nie zawsze oni chcą wyjeżdżać i pod uwagę powinni być brani ludzie, którzy są na placówce (ryczałty lub też etaty kierowane, kończy im się umowa i chętnie wyjechali by dalej, na podobne stanowisko). MSZ nie wiedzieć czemu boi się podpisywać umowy, wiązać się z pracownikiem itd. Sporo jest przykładów ludzi, którzy chętni byli by związać się z MSZ na dłużej, na stałe, ale przebicie się przez szereg blokad, procedur itp. nie jest łatwe, utrudniane, często nie możliwe. Lepiej wziąć kogoś na nowo z tzw. „ulicy” niż zaufanego człowieka, który zna prace na placówce. Cała ta polityka „firmy” zmierza w złym kierunku. W wielu przypadkach, a można by wymieniać i wymieniać wprowadzane zmiany są wyrwane z kosmosu.

  6. RSS pisze:

    Pomijając część niezrozumiałej dla mnie wypowiedzi odniosę się tylko do wątku wynagrodzenia w pionie admin-finan – różnica ta wynika i jest m.in. rezultatem dużej odpowiedzialności kierownika admin-finan/głównego księgowego w stosunku do pozostałych pracowników tego pionu. EKK i EM tej odpowiedzialności nie mają, jak również nie stosuje się wobec nich tak wysokich wymagań.

  7. ukrainiec pisze:

    Która część jest nie zrozumiała?
    Szanowny Panie, kierownik, kierownikiem, ale nie oszukujmy się, że kancelaria tajna, sekretariaty, czy też kierowcy mają równie dużą odpowiedzialność, są narażeni na stres, muszą być kompetentni i cały czas w gotowości, pracują po nocach, a zarabiają połowę tego co kierownik admin – finansowy. Czy to kucharz, kierowca, sprzątacz, technik, ogrodnik, portier, tajna kancelaria, bądź też asystenckie stanowiska w sekretariacie wszyscy na każdej placówce wyjeżdżają na ten sam niski mnożnik? Czy to jest normalne, że wszystkich się wrzuca się do jednego worka zarobków i tak samo ocenia i traktuje? Każdy ma inne kompetencje, inne wykształcenie, a trafiają na ten sam pułap. Jest to nie normalne. Prawda jest niestety taka, że bez nich nie funkcjonowała by placówka (bez osób na tych stanowiskach). Nie było by Kierownika placówki, jak również kierownika adm – finansowego. Jakież to wysokie wymagania są wymagane od kierowników adm – finansowych. Zdanie egzaminów? Czy też dozorowanie personelu, aby było w miarę ogarnięte.
    Wszystko jest do przebrnięcia.
    Znanych jest wiele przypadków, gdzie kierownicy admin-finansowi nie są do końca kompetentni, wyjeżdżają na placówki na bliżej nie znanych i określonych zasadach (?!). A są i mają się dobrze.
    Proszę nie litować się tylko nad kierownikami admin-finansowymi, bo cały system od samego dołu do góry powinien zostać zmodernizowany.

  8. ZamZam pisze:

    A o naszym asie dyplomacji nr 1 nic nie mamy do powiedzenia?

  9. przecwinik pisze:

    Nikt nie wspomniał o braku jakiejkolwiek słuszności, aby RAST-owie, którzy wyjeżdżają na placówki byli w statusie dyplomatycznym? Czemu to ma służyć?

    • rast pisze:

      Polecam lekturze ponizsza wypowiedz „bywalec”.
      Status dyplomatycznyma służyć RASTowi tak samo jak innym dyplomatom placówki, proszę również zapoznać się zakresem kompetencji RASTA i pracą jaką on wykonuje oraz dostęp do informacji jakie posiada. Status dyplomaty ma chronić RASTA przed ewentualnymi prowokacjami, kłopotami z przewożeniem zasobów IT z placówki na placówkę, etc.
      Ponadto tak jak napisał bywalec skamielina placówkowa MSZ nie przywykła jeszcze do tego że RAST to nie jest Pan radiotelegrafista z byłej eopki. Oprócz przywyknięcia Szanowni Panstwo trzeba jeszcze trochę włożyć świdomości do głowy że dzisiaj narzędziem do budowania biznesu, czy też dyplomacji jest warstwa IT i trzeba mieć szacunek do tych ludzi. Inżynier IT jest praktykiem, on buduje i tworzy a nie pisze niekończace sie tasiemce raportów, które są już no up to date w stosunku do Twittera.

  10. ZamZam pisze:

    Bo inaczej nie mogliby korzystać z przywilejów, kupować bez VATu, itd. W niektórych krajach to poważny problem. Oczywiście nie jest to regułą, bo w takim USA można spokojnie wysłać rastamana na status personelu pomocniczego, ale wówczas trzeba by w BSO pomyśleć trochę jak te kraje podzielić sensownie, a to już przekracza możliwości percepcyjno-dedukcyjne tego gremium.
    Jak już jesteśmy przy temacie to poczytajcie sobie warunki ogłoszonego właśnie konkursu na dyrektora BSO – mówi się, że to zasłona dymna bo i tak nikt ich nie spełnia. Beędzie konkurs nierozstrzygnięty i będzie po staremu. I o to chodzi!!

  11. przecwinik pisze:

    W kraju europejskim nawet pracownik z pionu administracyjnego ma takie „przywileje”, że może kupować bez VATu, nie będąc w statusie dyplomatycznym. Ściąga VAT bez problemu. Nie wiem jak w innych krajach na świecie?
    Uważam, że jest to przegięcie, że wysyła się RASTów w statusie dyplomatycznym (?!?) Jest to nie potrzebne i niczemu nie służy. Jakoś nie widzę sensowności tego typu działania. Na siłę pompowanie tych osób – pomijając, że nic do nich nie mam, ale do samego ich statusu.
    BSO powinno też się zmodernizować, wrócić do poprzedniego systemu działania. Obecne zmiany idą w bardzo złym kierunku – polityka degradacji.
    Jeśli już jesteśmy przy personelu administracyjnym „pomocniczym”, to może ktoś potrafi wytłumaczyć dlaczego ludzie nie kwapią się już tak do wyjazdów? Spora liczba etatów jest nie obsadzona (chodzi o placówki). Mamy 1-2-3 etapy rotacji i co? Chętnych nie ma? A nawet jak są to okazuje się, że nie są brani pod uwagę, bo nie są etatowymi (stałymi) pracownikami MSZ, tylko tzw. „spadochroniarzami”, zatrudnionymi na czas określony. Myślę, że od czasu likwidacji tzw. zarządu obsługi kilka lat temu, wszystko zaczyna się psuć i nie wygląda najlepiej, a nawet fatalnie.

  12. bywalec pisze:

    Na pewno brak ZO skutkuje brakiem w zasięgu wzroku nisko kwalifikowanych i gotowych do niewolniczej pracy ludzi, którzy gotowi byli w kraju zarabiać 1500 zł a za granicą zasuwać dla Ambasadora i innych dyplomatów za 500 – 700 Euro, mają nadzieję na nieobgryzione kości i niedopite wino z Pańskiego stołu. Te czasy odchodzą w przeszłość – na szczęście.
    Personel tzw pomocniczy, administracyjny to dzisiaj nierzadko ludzie o wiedzy i umiejętnościach przewyższających wielu dyplomatów – to proste i oczywiste fakty. Technicy, inżynierzy, specjaliści IT, kierownicy projektów wykazują się nie tylko głęboką i nowoczesną wiedzą specjalistyczną ale mają duże pojęcie o zasadach zarządzania, zarządzaniu ludźmi, zarządzania projektami. W końcu są absolwentami Politechnik. Dyplomaci czyli prawnicy, językoznawcy, humaniści często o zarządzaniu pojęcia żadnego nie mają. To poważna wada w dzisiejszych czasach. Najprościej wtedy jest im budować systemy władzy oparte o relacje feudalno – dworskie. A hierarchia dziobania w MSZ, także w odniesieniu do systemu wynagrodzeń, przywilejów itp jest ustawiona pod dyplomatów. Personel pomocniczy to dzisiaj świadoma grupa ludzi, potrafiąca ocenić czy ich potencjalny przyszły szef, Ambasador to tępy autokrata czy nowoczesny manager. I czy warto poświęcać siebie i swoją rodzinę na tak zdefiniowanym materialnie i personalnie ołtarzu. A w BSO stacza się dalej w skansen myślowy tępo wykonujący polecenia BDG.

  13. ZamZam pisze:

    W pełni zgadzam się z Bywalcem. Cechą MSZ jest tępota wykonywania poleceń. BSO wykonuje tępo polecenia generalnego, ten z kolei tępo wykonuje polecienia Pierwszego Dyplomaty, które w znakomitej większości są z sufitu. Efekt – ludzie zamiast myśleć robią sobie jaja i działają w myśl zasady „nic mnie to nie obchodzi”. Osiągnięciem Radka jest doprowadzenie do stanu, w którym znakomita większość ludzi czuje się totalnie wyalienowana z działalności Firmy i uważa, że nie warto nawet dyskutować, tylko trzeba poczekać, aż przyjdą wybory i to całe radkowe towarzystwo rodem ze służb administracyjnych MON wywiezie się na wysypisko. Przypomina to sytuację, jak za późnej komuny, kiedy nikt już nie wierzył tzw władzy, a ta już nawet nie udawała, że tego nie wie. Marazm jest powszechny, a ilustracją tego stanu jest chociażby sprawa przeniesienia konsulatu z Los Angeles do Frisco. Na początku było hucznie, zapowiedzi poszły w eter, a teraz nikt już o sprawie nie pamięta, tylko niesmak pozostał i trochę zapisanego papieru. Nawet niektóre wd..powłazy, co to ochoczo pisali Radkowi notatki modernizacyjne teraz łaszą się do ludzi, których wcześniej olewali i ostentacyjnie dystansują się (łagodnie mówiąc) od swojego szefa. Radzio kończy się w złym stylu, bez klasy, bez poparcia i bez szacunku u ludzi.

  14. przecwinik pisze:

    *bywalec* – zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o kwestię personelu administracyjnego.
    Racją jest, że na tych stanowiskach pracują często ludzie wykształceni, znający języki, mający pojęcie i kompetencje (w wielu przypadkach wyższe niż dyplomaci), którzy przyjeżdżają na placówkę, chodzą z zadartym nosem, a tak naprawdę w centrali są takim zwykłym pioneczkiem, nie wiele znaczącym. „Chwilowe „leczenie kompleksów? Oczywiście nie wszyscy, ale dobrze wiemy i znamy takie przypadki ludzi.
    Tylko dlaczego Ci ludzie na stanowiskach administracyjnych wyjeżdżają na takich psich mnożnikach? Wszyscy z tego samego wora – czy to recepcjonista, sekretarka, kucharz, kierowca, portier itd? A przecież każdy z nich ma inną odpowiedzialność, potrzebuje innych kompetencji itd. Nikt nad tym nie panuje. Powstały śmieszne kategorie placówek, śmieszne twarde mnożniki (i nie przeskoczysz) wyżej choćbyś… nie wiem co! Jest to brak szacunku do tego typu pracowników, jakże ważnych – typowe niewolnictwo w XXI wieku. Nie tak to powinno wyglądać.
    Szuka się oszczędności na pracownikach pionu administracyjnego, obcina się bazówki, mnożniki – likwiduje etaty i jednocześnie dyplomaci otrzymują awanse stanowiskowe i finansowe (!!!). Toż to rozbój w biały dzień. Kto się na to godzi? Jak długo takie coś będzie trwało?
    Dyplomata w porównaniu do „plebsu” (czyt. personelu administracyjnego), ma sporo przywilejów + odpowiednio (co najmniej 2 razy wyższe) wynagrodzenie, w wielu przypadkach nie słusznie… Jak to trzeba umieć wchodzić w d***. Dzień bez czopka, dniem straconym.
    Pozostaje tylko przeczekać na lepsze czasy i powrotu do normalności – abyśmy się tylko doczekali, jak najprędzej.

    Co do Genewy – a taka spokojna placówka się wydaje 😉 Chyba niedługo roszady na samej górze, tam też nastąpią?

  15. Jack Strong pisze:

    Przecwinik: Jeśli chodzi o Genewę to mało prawdopodobne. MSZ po prostu jest zdany na ludzi typu Turowski, Piątkowski itp. Nie ma strategii, nie ma chęci. MSZ jest bastionem tzw. BETONU. Nie sądzę żeby się coś miało zmienić w najbliższych 25 lat.

  16. bywalec pisze:

    Po przeczytaniu tych wszystkich Państwa komentarzy, tych powyżej i przy okazji innych wątków głównego autora, dochodzę do smutnego wniosku, tym bardziej uzasadnionego bo popartego informacjami, faktami, które dzisiaj usłyszałem od jednego z pracowników biura z pionu DG. Informacja ta, to fakt rezygnacji z pracy w MSZ kilku specjalistów wysokiej klasy, którzy mają ogromny dorobek, doświadczenie, wiedzę i robiące wrażenie osiągnięcia w MSZ. Zyskali też szacunek wśród grona prawdziwych dyplomatów. Przyczyny ich rezygnacji to kompletna, w ich ocenie, degradacja środowiska pracy i niemożność jakiejkolwiek współpracy z kierownictwem ich biur, współpracy opartej na rzetelnej wiedzy, nowoczesnym zarządzaniu i wysokiej etyce pracy. Ocenili oni swoich przełożonych na kompletnych ignorantów i arogantów, którzy oportunistycznie, udając zaangażowanie w pracę czekają na swój kolejny wyjazd na placówkę.
    A wniosek ten, smutny niestety, jest taki: nawet jeśli będziemy dyskutować tu tak zażarcie jak dotychczas, i wymieniać będziemy opinie, ujawniając afery, przekręty, niekompetencję, arogancję i ignorancję tych najwyższych i najniższych dyplomatów, wymieniając ich z imienia i nazwiska, popadając powoli we frustrację prowadzącą do depresji albo paranoi – to i tak nikt się tym tak naprawdę nie zainteresuje i ta ujawniana tu wiedza nie spowoduje jakiejkolwiek zmiany.
    Tak więc adieu. pozdrawiam. ja tu już nie wrócę jako autor komentarza. chyba, że …..

    • nowyyy pisze:

      Witam.
      Widzę, że *ktoś* się obraził i focha puścił?
      Otóż szanowni Państwo, jestem zdania, że jeśli ktoś rzeczywiście ma swoje za uszami to nie ma co ukrywać. Tyle lat wszystko było za tajne, ukrywane, fałszowane i przemilczane. Chyba pora też z tym skończyć w końcu bo tak źle jak teraz chyba nigdy wcześniej nie było. Odnosząc się do wypowiedzi wyżej : jak tak dalej będzie to nie tylko dyplomaci z górnej półki będą odchodzić. Jeśli jest źle tym co na górze to jak musi być tym co są po
      środku w hierarchii lub też na samym dole?
      MSZ może mieć spory problem z pracownikami, którzy mimo wszystko są coraz bardziej sflustrowani patrząc na to co się dzieje. Nie oszukujmy się nie jest kolorowo. Narzekają dyplomaci, narzekaja Ambasadorowie, narzeka i pani Krysia, która dzielnie sprząta, za nędzne wynagrodzenie, które zamiast rosnąć spada w dół. I nikt nie widzi, że jest coraz gorzej?
      Życie zna przypadki osób które przepracowały w MSZ, dla MSZ po 20-30 lat (głównie na placówkach) i nie chca być dalej zatrudniane…Obecna polityka została sprowadzona do tego, że lepiej znaleźć kogoś nowego, zupełnie obcego z tzw. ulicy niż kontynuować pracę z zaufanymi i sprawdzonymi jednostkami.
      Pozdrawiam.

      • RSS pisze:

        W rezultacie wszystkich zdażeń związanych z funkcjonowaniem MSZ w ostanim okresie, należałoby zadać fundamentalne pytanie – czy potrzebna jest polska służba zagraniczna, jeśli tak, to w jakim zakresie i w jakiej formie? Przypominam sobie moment procedowania nad traktatem lizbońskim, kiedy wielu z nas obawiało się o przyszłość. Przypomnę, że zgodnie z pierwotnymi założeniami TL miał w znaczącym stopniu zastąpić dyplomację narodową w UE. Efekt jest taki, że równolegle do funkcjonowania ESDZ, mamy generalnie stan status quo w zakresie polskiej służby zagraniczej, przy jednoczesnym dublowaniu stanowisk oraz kosztów z tym związanych (vide: składki członkowskie państwa UE).

  17. Vikol pisze:

    Tytuł powinien brzmieć: radek WITAŁ się z Gąską.

  18. Cleric pisze:

    Żadeń z moich poprzedników nie wskazał jeszcze jeden patologii obecnej w strukturach MSZ. Otóż w centrali pracuje całkiem pokaźna liczba osób zatrudniona na umowe zlecenie. Osoby te wykonują ogromna pracę na rzecz resortu i na dodatek najgorszą. Prawda jest taka, że część pracowników etatowych całymi dniami siedzi i patrzy się w monitor wyczekując godz. 16.15 – w między czasie udaje się na godzinne obiadki. Natomiast zleceniowcy siedzą po 10-12 godz. dziennie w pracy wykonując zadania biur/departamentów, aby zamknąć pewne rzeczy, które zawsze są na wczoraj. Są to najczęściej ludzie młodzi, pełni pomysłow, z inna wizją niż wiekszość „dyplomatów” z poprzedniej epoki, którzy pracują do dziś! Wynagradzani są miernie, żadnych prerogatyw, żadnej stabilizacji. Do ich zadań należa kompetencje leśnych dziadków, którzy robią wszystko żeby się nie narobić. MSZ ewidentnie zatrudnia zleceniowców na zakamuflowanych umowach etatowycH, co zresztą wytknęla NIK. Dziwna polityka kadr. U mnie w komórce takich osób jest kilka i część z nich pracuje tak od ponad dwóch lat, bez żadnej możliwości przeszeregowania na etat. Tak właśnie MSZ daje przykład do walki z ukrytymi umowami cywilno-prawnymi zgodnie z założeniami obecnego rządu.

  19. przecwinik pisze:

    Potwierdza się tylko to, że polityka kadrowa MSZ idzie w b. złym kierunku, co było już kilka razy tu opisane. Zmierza donikąd. Kto tym zawiaduje, kto podsuwa takie „mądre” pomysły DG, który póżniej wprowadza to w życie? Kiedy to się skończy? Czy to jest normalne?
    Są ludzie młodzi, gotowi związać swoją przyszłość z MSZ, na różnych stanowiskach, nie tylko dyplomatycznych, ale jak tak dalej będzie tak jak jest, to MSZ będzie miał duży problem z pracownikami (rzetelnymi i znającymi pracę, choćby na placówkach, gdzie praca jest dosyć specyficzna).

  20. ZamZam pisze:

    Nie jest ważne kto podsuwa DG te pomysły, ważne jest, że ten oto DG je podpisuje i wdraża z gracją słonia. Nie miejcie złudzeń on też czopkuje ochoczo u Radzia i wyczopkuje sobie ciepłą placóweczkę. Dobra moskiewska szkoła. A na marginesie – jakim trzeba było być oportunistą, żeby u samego końca PRL jechać po edukację do Sowietów i wkuwać leninizm na ocenę. Wtedy wszystko było czarno białe po jednej stronie byli normalni ludzie zdeterminowani aby komunę wykopać za drzwi, a z drugiej – no właśnie jak nazwać tych, którzy po 81, po Solidarności, w atmosferze zdychającego systemu jeszcze odcinali od niego kupony, typu studia na MGIMO. No to nie dziwcie się teraz, że MSZ patologią stoi. Miała rację Fotyga żeby to towarzystwo pognać precz, tylko wtedy większość stanęła za nimi murem, za takim obecnym DG też, bo to koledzy z jednej firmy w końcu, bo trzeba służbę zagraniczną umacniać, wartości bronić, itd itp, Koledzy, psia ich mać. Zwykłe czopki, co to aby się podlizać każde świñstwo podpiszą. Teraz Radziowi włażą, potem nie będą go znać. Taka to czopkowa mentalność, a raczej z rosyjska mientalitet.

  21. RSS pisze:

    W związku z tym proponuję listę mniejszych lub większych „czopków” MSZ. W tym względzie ten zaszczytny tytuł należy się kierownictwu BSO, en bloc.

  22. Tivoli pisze:

    Zgoda na kierownictwo BSO – to są że tak powiem czopki jeszcze MONowskie. Ja bym zaproponował oczywiście wiernego giermka obecnego DG, bohatera najszybszego awansu w ostatnich latach, co to z marnego stanowiska w ambasadzie w Hanoi awansował przy swoim panu na dyrektora BDG. Wieść gminna głosi, że wyczopkuje sobie rychło ambasadorską placówkę. A propos naszego Generalnego, to dobrze poinformowani twierdzą, że pojechał na studia do Moskwy jeszcze zanim stan wojenny się skończył albo jakoś tak wkrótce potem. Taki „zdolny” był i postawą się wykazywał odpowiednią w tamtych trudnych dla partii czasach. Może by tak Ruskich poprosić, żeby sobie tego absolwenta zagospodarowali i zrobili go naczelnikiem jakiegoś uriadu na Krymie? Przygotowany w sam raz, język zna, dla władzy lojalny, z postury i z wyrazu oblicza typ, że tak powiem mużykowaty, idealna kandydatura. A MSZ będzie sobie mógł zapisać ten transfer na poczet sukcesu w zatrudnianiu obywateli polskich za granicą. Dobry pomysł?

    • HYL pisze:

      Pamiętam go z czasów placówki w Hanoi. Sprawiał wrażenie nie do końca kompetentnego panikarza. Szczyt zakręcenia i paniki osiągnął chyba podczas wizyty premiera DT w Wietnamie we wrześniu 2010 r.

  23. przecwinik pisze:

    I w tym miejscu można by rzec piękną „pogaworkę” – dzień bez czopka, dniem straconym!!! Coś w tym jest i to widać. Uważam, że mimo wszystko są osoby, „bardzo przychylne” w MSZ, które podsuwają DG, różne „ciekawe” rozwiązania – blokują różne wyjazdy, przedłużenia itp. Nie chce mi się wierzyć, że on sam to wymyśla i wprowadza w życie. Ktoś podsuwa głupie pomysły, klepie po główce i decyduje co jest dobre, a co złe, a DG tylko podpisuje.
    Myślę, że obecny problem jest dosyć większy niż tylko DG. Choć ryba psuje się od głowy (czy jakoś tak 😉 ), no ale…
    Ten rok, będzie rokiem dosyć dużych rotacji placówkowych: spora ilość Ambasadorów się zmieni, sporo nowych twarzy jest planowanych (jak zwykle, niektórzy kompletnie z „czapy”), ale to chyba nie nowość.
    Z tym, że Ci z samej góry nigdy nie zginą, tu chodzi o tych co w hierarchi firmy są nisko, są nie doceniani, szydzi się z nich, nie szanuje, wyzyskuje itd. Takich ludzi szkoda bo w wielu przypadkach zostawiają swoje zdrowie, poświęcenie, czas prywatny na to by firma funkcjonowała, czy to w centrali czy też na placówkach.

  24. Tivoli pisze:

    Masz rację. Obecny system jest taki a nie inny, bo kluczowe funkcje w Centrali są obsadzone przez miernoty zaaprobowane przez Radka. Metoda Sikorskiego jest prosta – pozbyć się ludzi myślących samodzielnie i poobsadzać stołki miernymi typkami, którzy tylko JEMU będą zawdzięczali życiową szansę na wybicie się. Popatrz na skład ścisłego kierownictwa resortu – miłe są te panienki, ale prochu to one nie wymyślą. Nie zagrożą szefowi samodzielnością, nie wychylą się przed Radka. To nic, że przy innych ministrach byłyby co najwyżej naczelnikami. Teraz mają szansę się wybić pod warunkiem, że będą ładnie i na czas aportować polecenia rzucane przez Szefa, który uważa się za wszechwiedzącego, więc po co mu mądrzy ludzie dookoła. W otoczeniu Radka i na stanowiskach w kluczowych departamentach (z nielicznymi wyjątkami) nie ma ludzi z klasą, są marni wyrobnicy, bez „nazwisk”‚, za to lojalni. Wiesz, że na przykład taką polityką wschodnią kieruje niejaka pani Figiel? A kto to jest pani Figiel? A departamentem strategii kieruje chłopczyk z byłego UKiE, którego pierwszy lepszy ruski dyplomata po szkole KGB wydy..a trzy razy zanim ten się zorientuje, że jest obiektem rozpracowania. Taki to szef od strategii w MSZ kieruje tym departamentem od lat sześciu. A strategię mamy jaką widać.
    W takim otoczeniu nic dziwnego, że sobie Sikorski może rzucać głupoty z głowy, że chciałby brygad NATO w Polsce, co mu na drugi dzień publicznie Steinmaier musiał publicznie ze łba wybijać. Kto mu powie w MSZ że jest dyletantem i ma się tak nie odzywać, bo ośmieszy kraj i siebie? Te jego pożal się boże zastępczynie, a może pani Figiel? A może spec od strategii?
    Nie dziw się zatem, że w MSZ olewa się ludzi myślących.
    A w otoczeniu DG jest sporo cwaniaków, którzy podsuwają pomysły, a jakże. Tyle, że obecny DG to cwany oportunista, który czapkuje Radziowi, a po cichu już się od niego odcina, jak mawiają bywalcy pierwszego piętra. Wie ten cwaniaczek, że dłużej klasztora jak przeora i
    Radzio wkrótce wyparuje a on sam zostanie wystawiony na strzał. I jak tu w takim bagnie się poruszać? Normalni ludzie opuszczają tę firmę, odchodzą i robi się pusto.

  25. przecwinik pisze:

    Cały czas mnie zastanawia i nurtuje fakt zatrudnienia pracowników: chodzi mi o etaty na czas określony, szeroko pojętego personelu administracyjnego na placówkach.
    Człowiek wyjeżdza na placówkę (na te 4 lata), zna pracę, zna specyfikę życia na placówce (nie każdy umie się z tym oswoić, nie każdy będzie potrafił się przystosować itd). Często są to już osoby, które są któryś raz na placówce, czyli od lat współpracownicy z MSZ bądź też byli pracownicy ZO. Zbliża się koniec umowy i co? I znane są przypadki, nawet obecnie, że jest problem z rotacją na inną placówkę, kontynuacji swojej kariery związanej z MSZ, na innej placówce. A dlaczego? Bo „ktoś” wymyślił durne zarządzenie, że „w rotacji nie będą brane kandydatury osób, które są na placówce na czas określony tzw. „spadochroniarze”.
    Jak wiemy wielu chętnych z centrali na stanowiska administracyjne na wyjazdy „ni ma”.
    To dlaczego nie brać pod uwagę pracowników, którym dana placówka się właśnie kończy i są chętni pojechać dalej?
    Czyli wyjeżdżam na X placówkę na te 4 lata i potem nie mam możliwości pojechania gdzie indziej itd. W wielu przypadkach tak jest.
    Dlaczego „firma” nie wiąże się ze swoimi pracownikami? Dlaczego boją się tej 3 – umowy, która de facto obowiązuje MSZ do zatrudnienia na czas nie określony? Mają sprawdzonych, zaufanych pracowników jak na tacy. Czy lepiej jest brać kolejnych, nowych ludzi z tzw. „ulicy” (nie znanego pochodzenia) ?
    Do czego zmierza w ten sposób polityka zatrudnienia w MSZ? Co się chce osiągnąć?

    Wydaje się, że spora część pracowników BSO, jak również często BF albo nigdy nie była sama na placówce, nie mają pojęcia o życiu na placówce i specyfice tej pracy. Nie wiem czym się kieruje BSO. Może ktoś z Państwa potrafi to wytłumaczyć?

  26. komentator pisze:

    Z cyklu pytań otwartych, proponuję po raz kolejny zastanowić się nad przypadkiem DG SZ Pana Gajewskiego – jak to możliwe, że ten były wyznawca realnego socjalizmu w Polsce, szkolony w Moskiwe pełni dzisiaj taką w funkcję w strukturach rządowo-administracyjnych, po 25 latach od zmiany ustroju? Jak to możliwe, że osoba o tak niskich kwalifikacjach moralnych dzisiaj decyduje o losie zawodowym wielu osób, które w przeciwieństwie do niego nie współpracowały z reżimem PRL? Przyjmując nominację z podpisem tego pozbawionego honoru i godności Pana Gajewskiego jest mi wstyd za ten resort i rzeczywistość, która tam występuje. Mam przy tym nadzieję, że była Pani MInister Fotyga lub osoba o podobnych poglądach dokończy proces pozbywania się osób skompromitowanych współpracą z PRL. A propos znajomości języków obcych (w tym przede wszystkim jęz, francuskiego) Pana Gajewskiego, to nie mam wątpliwości, że to jest blef.

  27. ZamZam pisze:

    Rację ma Tivoli, że przypadek Gajewskiego, to przykład chorej polityki kadrowej MRS. Radek dobiera sobie dyrektorów, tak aby ich od siebie uzależnić. Myślących samodzielnie wycina. Jemu potrzebni są lokaje, a nie dyplomaci. Taki Gajewski nadaje się świetnie, bo właśnie jest po Moskwie, bo bez autorytetu, bo będzie ślepo i z merdaniem ogonem wykonywał polecenia swojego Pana (przynajmniej na pokaz). Wygodny jest dla Radka. Wszystko zrobi, każde gó..o własnymi rękami zamiesza, nie będzie się prawem zasłaniał. Taki pachołek do wykonywania poleceń. Zobaczcie, że z funkcji w Centrali poznikali praktycznie wszyscy ludzie z „rozdania” prof Geremka i ludzie „od Kwaśniewskiego”. Radek nigdy im nie zapomniał, że jedni i drudzy traktowali go z góry, jako dyletanta i szczeniaka i posyłali na szczaw. Zamiast tego wypłynęli teraz goście po Moskwie i ludzie z dawnego UKIE, bo oni są najtańsi i za te parę stanowisk będą Radkowi czapkować na pokaz.
    Jest takie prawo w ekonomii, że zły pieniądz wypiera dobry – potwierdza się w całej rozciągłości. No to mamy teraz zdewaluowanego dyrektora generalnego i popsutą służbę. Zeby tak wiedział jakimi epitetami obdarza go gmach. Cytować nie wypada.

  28. Anka pisze:

    Akurat ludzi z d.UKIE ostatnio DG konsekwentnie wycina, widać nie pasowali mu do układanki.

  29. RSS pisze:

    Potwierdzam

  30. ZamZam pisze:

    A kto jest wycięty z b UKIE? Jakoś nie widzę. Paru kolesi szykuje się do wyjazdu ale po nich przejmują stołki ludzie z UKIE np w DWR. Podajcie przykłady.

  31. Fan pisze:

    witam,
    w jaki sp[osób można skontaktować się na priv z Radca Minister?

  32. Xawery Romer pisze:

    Wielce Szanowny Pierwszy Dyplomata zainstalował na Szucha specyficzną satrapię opartą tylko pozornie o korporacyjną „kulturę” pracy rodem z zamorskich krajów. Służące temu szczytnemu celowi, trudne do zliczenia, „reorganizacje” przyniosły efekty w postaci sprawnej fabryki chaosu. W takiej organizacji żadni dysponenci tego co najistotniejsze, a mianowicie kapitału intelektualnego, szerokich horyzontów i niebagatelnej wiedzy nie są do niczego potrzebni.

  33. Komentator pisze:

    Niestety ta smutna rzeczywistość nie dotyczy tylko MSZ, ale ogólnej indolencji rządowo-administracyjnej. W sytuacji członkostwa w UE i innych organizacjach międzynarodowych, w MSZ nie potrzebni są pracownicy rozwinięci intelektualnie i doświadczeni, wystarczą odtwórcze jednostki. Tylko dlaczego to funkcjonuje kosztem podatników???

  34. Tivoli pisze:

    Xawery, to co mamy w MSZ nie przypomina ani trochę kultury pracy korporacji. Radek zresztą ma o tym blade pojęcie, bo nigdy w czymś takim nie pracował, a doczytać jakoś widać nie zdążył. Ten człowiek kieruje się swoimi obsesjami i uprzedzeniami, a nadrabia publicznie piarem. A rezultaty widać na naszym żałosnym obrazku. Czekam kiedy ten balon zostanie przekłuty, zresztą nasza aktywność w sprawach ukraińskich daje świetną okazję, aby naszego geniusza z Bydgoszczy rozliczyć z jego talentów. Chciał mieć biedaczyna swoje parę minut, a nawet się nie zorientował, że gra w ten sposób rolę w jednym z wariantów ruskiego scenariusza i to rolę pajaca. Teraz gada jak najęty o sankcjach, z których sami zainteresowani robią sobie jaja, a nikt w UE nie traktuje na serio tego „niezwykle skutecznego instrumentu”, bo wiadomo, że to tylko na pokaz jest.
    Ja się tylko pytam ile kasy poszło prżez ostatnie lata na Ukrainę w ramach partnerstwa wschodniego, polityki rozwojowej itp, płaconej „naszym” ukraińcom, co to mieli tam zrobić rach ciach społeczeństwo obywatelskie? Gdzie są teraz ci, którzy pisali w MSZ notatki jaką to skuteczną politykę tam prowadzimy. Gdzie plany dalszego rozwoju sieci placówek konsularnych na Ukrainie? Bracia Ukraińcy wzięli kasę i poszli w przysłowiowe pi..du., a na placu zostali poje..ańcy z Prawego Sektora i Jaceniuk, którego dossier jest takie, że nie powiniem do Schengen wizy dostać. Zobaczycie, że wkrótce się jeszcze okaże, że Polonia na Ukrainie z radością powita ruskie zielone ludziki, bo lepszy taki ruski od ukraińskiego rezuna. Sukces polskiej polityki zagranicznej jak jasna cholera. Nie ma co.
    Jedyny pozytyw tej sytuacji jest taki, że nam przy okazji Władimir Władimirowicz zracjonalizuje liczbę placówek konsularnych na Ukrainie.

    • podpis pisze:

      Tivoli. Jaceniuk już ma wizę Schengen. Ale masz rację co do polityki wschodniej. W tym obszarze nasi superdyplomaci zostawili spaloną ziemię. A koordynator do spraw PW? Niech sobie w końcu porządnie umyje włosy i uprasuje bluzkę.

      • Tivoli pisze:

        Moze mu sie ta wiza wkrotce przyda. A co do naszych architektów sukcesu na wschodzie, to mam całą kolekcję radosnych kwitków, z których wynika, że prowadzimy tam tak skuteczną politykę, że nich się Putin schowa. Najlepsze jest uzasadnienie do utworzenia KG w Sewastopolu (obecnie zamknięty z powodu geopolitycznego) – stoi tam, że dla Ruskich Krym to tylko flota czarnomorska, a reszta to jakieś Tatary. Refleksja polityczna na poziomie telewizji śniadaniowej.
        Jak się wczytać w te kwity to wychodzi, że jesteśmy liderem europejskiej polityki na wschodzie, że ekstrema prawicowa na Ukrainie to zjawisko marginalne i lokalne i że już wkrótce nastąpi polska ofensywa gospodarcza na Ukrainie. Dodajmy do tego jeszcze świerzy, bo tegoroczny pomysł naszego nieocenionego DG żeby aplikantów gremialnie wysłać na wschód, bo ludzie tam nie chcą na placówki jechać. Normalnie jaja!
        Amatorszczyzna i chciejstwo w czystej postaci. Wszystko jest do sprawdzenia w kwitach. Tylko czytać i śmiać się.

    • Xawery Romer pisze:

      Jakoś nie znajduję najmniejszej rozbieżności poglądów w kwestii tej „kultury korporacyjnej”. Słówko wyjaśnienia?

  35. ZamZam pisze:

    Właśnie, jakoś cicho się zrobiło o Polonii na Ukrainie. A wiecie dlaczego? Otóż Z tych samych powodów co na Litwie, bo Polonia gremialnie woli ruskie multi-kulti od nacjonalizmów, które w imię dowalania Ruskim za wszelką cenę popieramy pod hasłami integracji z UE. Litwini i Ukraińcy na zazhodzie Ukrainy dostają nie od dziś nacjonalistycznego szału, a my zamiast wspierać i chronić naszych rodaków udajemy, że nic się nie dzieje i głaszczemy tych popaprańców, nawet gdy Komorowskiego jajkiem traktują publicznie. No to teraz mamy. Radzio siedział cicho gdy we Lwowie stawiali pomniki „bohaterom” SS Galizien, a Polonia mogła tylko zgrzytać zębami. To samo jest na Litwie, gdzie nazwy ulicy po polsku nie można wywiesić bez ryzyka spalenia chałupy przez nieznanych sprawców. Teraz gdy Ruskie walą tych potomków Bandery po mordzie, a Litwini srają w gacie ze strachu Polonia się cieszy, że nareszcie ktoś się zajął sprawami na serio i po cichu, a miejscami nie po cichu popiera Ruskich. Tylko o tym jakoś sza w TVN 24 i Gazecie Wyborczej, bo wyszłaby tym samym nędza naszej polityki.

  36. Gość pisze:

    Szanowni Państwo,
    czy ktoś posiada informacje na temat placówki konsularnej w Monachium oraz osób tam pracujących?
    Byłbym bardzo wdzięczny za opinie!

    Podzrawiam

  37. Cleric pisze:

    Podobno wiadomo już kto znajdzie się na miejscu obecnego DG, który wybywa do ChRL. Ktoś posiada szczegółowe informacje?

  38. ZamZam pisze:

    Gajewski chciałby bardzo do Chin, ale Radzio ma problem z obsadzeniem tego stanowiska, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pisze się na tę fuchę. Kto by chciał zostać Dyrektorem generalnym, którego zadaniem będzie rozstawienie działaczy PO i radziowych kolesi przed przyszłorocznymi wyborami po placówkach? Chyba tylko samobójca.
    A pomysł z wysyłaniem aplikantów na wschód, o którym pisze Tivoli jest ciągle aktualny. Miejmy nadzieję, że ktoś wybije go z głowy tym „inteligentnym inaczej” bo jak nie to jedyna nadzieja w Putinie i jego zielonych ludzikach 🙂
    Mam autorski pomysł, żeby Gajewski w ramach eksperymentu sam pojechał na Ukrainę albo do Ruskich wizy klepać, a młodzież zostawił a spokoju. Niech spada tam wcinać tuszonkę i czytać Lenina, jak za młodych lat. Bilet w jedną stronę ma się rozumieć i kopa w rzyć na granicy polskim butem, co mu powinno skutecznie przywrócić świadomość klasową, czy jak tam to oni nazywają.

  39. Młody pisze:

    Tak, Niech weźmie ze sobą kiełbachę chłopską i solone śledzie!

  40. Komsololec pisze:

    I machorkę oraz gumofilce!

  41. ZamZam pisze:

    Jeszcze waciak i czapkę-uszankę!

    • Komentator pisze:

      A przy tym jaki patos płynie ze złotych ust w stosunku do aplikantów (i nie tylko) zagrożonych zsyłką na wschód i do zadań „specjalnych”. Czy Panie kierujące biurem spraw osobliwych naprawdę sądzą, że ludzie są aż tak naiwni…Tak, czy inaczej wyznawcom zasady „rotuj się kto może” przed przyszłorocznymi wyborami informuję, że to nie pozostaje i nie pozostanie niezauważone.

  42. następca pisze:

    A co złego dzieje się w Monachium? Aż tak „ciekawie” tam jest?

    Myślę, że w tym roku jest spora rotacja Ambasadorów, ktoś się znajdzie na stanowisko DG.
    Może obecny Amb. w Genewie czy to nie ta liga?

    Mili Państwo znęcacie się tak nad obecnym DG, jakby był naprawdę zły i nie dobry w tym co robi… ha ha ha 😉

    Jaki Dwór, taki Król i „abarot”.

    • Jack Strong pisze:

      Tylko nie ten Genewczyk – bo będzie masakra. W Genewie podobno traktuje swoich ludzi jak szmaty. 😦
      Ale niestety, też słyszałem że Amb. w Genewie ma ambicje na DG MSZ.

  43. ZamZam pisze:

    Muszę powiedzieć, że Genewczyk to przyzwoity człowiek. Nie wiem skąd do niego pretensje.

    • Komentator pisze:

      W moim przypadku Genewczyk podjął bardzo negatywną dla mnie decyzję, której skutki odczuwam do dzisiaj, więc mam do niego uzasadnioną prentensję, kiedyś mu to przypomnę. Wcześniej przedstawiany był jako wyjątkowo dobry człowiek, w tym przez kierowców MSZ, którzy jak wiadomo wiedzą wiele 🙂

  44. ZiBi pisze:

    A jak tam kolega A.P. z Almaty? chyba nasza „wierchuszka” już długo nie będzie się przyglądać jego poczynaniom z „nową koleżanką”… chyba musi odpocząć 🙂

  45. ZamZam pisze:

    Schodzimy na plotki personalne, co źle wróży. Mnie tam nie obchodzi kto z kim się prowadza, bardziej mnie interesują poczynania kolegów którzy nam rzeczywistość określają

  46. dominikaa79 pisze:

    ZiBi już drugi raz o AP.To chyba jakaś obsesja.Został zesłany do Ałmaty i niech tam siedzi, No chyba, że taki ZiBi chce go zastąpić bo placówka niewątpliwie prestiżowa 😉
    Zaś z placówek bliższych to ciekawie jest w Dublinie.Ambasador MN zdaje się wkrótce wraca do Polski.Zaś w Wydziale Konsularnym wariatkowo pod oświeconymi rządami KS (tak, oczywiście z byłego UKiE).Co ciekawe, jej mąż jest tam wicekonsulem (czyli jej podwładnym) – nie wiem jak to się ma do etyki pracy oraz innych bzdur opowiadanych przez kadry frajerom, którzy chcą swym partnerom zapewnić pracę na placówce i zostają odesłani z kwitkiem. Nijak się to też ma do twierdzenia, które tu padło, że ludzie z byłego UKiE są odsuwani.

  47. Anka pisze:

    Jeśli pogłoski o Genewczyku się ziszcza, to mobbing będzie oficjalnie obowiązującą metodą zarządzania. Nie, żeby to była nieznana w gmachu technika.

  48. kosmos pisze:

    Jeśli mogę coś dodać, to uważam, że Genewczyk byłby bardzo dobrym kandydatem na nowego DG czego mu życzę. Ma głowę na karku, wie z czym to się je i jak powinien wyglądać MSZ, również i co ważne od strony BSO. Nie można zapomnieć, że to inteligenty i bystry facet.
    Ten kto wiesza na nim psy (jak powyżej), albo go nie zna, albo zazdrosny – zawistny, nie wiadomo o co i za co?
    Choć nie dziwi mnie takie zachowanie, bo prostactwo trzeba tępić – nawet w MSZ. Tylko ludzie póżniej się dziwią i nigdy nie są winni.

    • Jack Strong pisze:

      Kosmos: Nie wiem czy Ty tak naprawdę znasz Genewczyka. Ja go znam i mogę tylko powiedzieć ze moim zdaniem jest to raczej bardzo slaby dyplomata:
      1. Nie zna języków. poziom angielskiego jest co najwyżej na poziomie średnim. Jak się wypowiada to mi wstyd. OK zna rosyjski … no i co z tego?
      2. Umiejętności zarządzania ludźmi: Zero. Genewczyk rozumie zarządzanie poprzez mobbing.
      W MSZ nigdy nic się nie zmieni dopóki, dopóty będzie ten beton PRLu. MSZ potrzebuje młodych i zdolnych ludzi.

      • Komentator pisze:

        ZGADZAM SIĘ Z TWOIM ZDANIEM!!! Nie przejmuj się powyższym wpisem, mógł go napisać sam Genewczyk 🙂

  49. Komentator pisze:

    Z cyklu niewłaściwych decyzji Pierwszego Dyplomaty RP wskazuję na odległą już nieco inicjatywę zamknięcia niektórych placówek dyplomatycznych w Afryce, na rzecz otwarcia nowych na Wschodzie, w ramach nieszczęsnego partnerstwa wschodniego. Media szerokiego nurtu informują o dużej aktywności polskiego biznesu w Afryce, w tym jej zachodniej części, podczas gdy ten sam biznes raczej wycofuje się ze Wschodu. I tak na przykład rolę Ambasadora w Senegalu pełni…Grupa Azoty.

  50. Cleric pisze:

    Czytając komentarze nasuwa mi się jedna myśl – czy jesteśmy inwigilowany lub raczej jak? patrząc na aktywność radcy ministra w ostatnim roku to tutaj nudą wieje. Możliwe, że boi się, że go ktoś zdemaskuje. Brak nowych wątków do otwartej dyskusji nie sugeruje, że w resorcie nic się nie dzieje bo zaiste jest o czym pisać.

  51. realistka pisze:

    oczywiście ze jesteśmy, czy mieliście kiedykolwiek wątpliwości, zastanawiam się czasami czy to nie jest wskazowka kto z nami a kto nie

  52. kosmos pisze:

    „Jacku Mocny” – co rozumiesz przez mobbing odnośnie Genewczyka? Jaki rodzaj? Podaj może chociaż jakiś konkretny przykład? Odnieś się do czegoś? Wtedy może będziemy wiedzieli o co Ci chodzi?Wnioskuję, że pracowałeś z Genewczykiem dosyć blisko? Dobrze musisz go znać, jeśli wysuwasz takie wnioski.
    Fakt z językami nie jest najlepiej, ale co do angielskiego to chyba w tym przypadku poziom jest znacznie wyższy niż tylko średni o którym piszesz.
    Z drugiej strony, po jaką cholere te wszystkie wymagania językowe, przy wyjeżdzie na placówkę, na objęcie danego stanowiska? To się kupy nie trzyma! Mało kto to spełnia, a i tak ma ciepłą i fajną posadkę. To jest chore, że portier czy też kierowca ma znać język na poz. B2 i od nich się wymaga, a taki Ambasador ledwo co zna jakikolwiek język i zostaje Ambasadorem!!!
    Duplomacja.

  53. Jack Strong pisze:

    Drogi Kosmos! Kto Genewczyka zna, wie jaki jest, i jakim potrafi być.
    Każdy się szanujący dyplomata powinien znać co najmniej angielski na poziomie C1 a nawet C2. To jest moim zdaniem minimum. nawet Ruskie znają. To jest po prostu wstyd. A Genewczyk angielski zna średnio. Zawsze czyta z kartek, nawet prostej rzeczy nie jest w stanie powiedzieć bez manualnego promptera. Jako przykład jego umiejętności polecam „powitanie” wideo na stronie misji – ach te oczki jak latają i czytają :-).

  54. Komentator pisze:

    To nie jedyny przypadek kierownika placówki, który nie posługuje się poprawnie językiem obcym – można w tym względzie wymienić kilka przykładów, ale na początek proponuje „zielonego ludzika” z Hagi, nawet nie jest dostępny materiał video w jęz. obcym 🙂

    • zajączek pisze:

      Co by bardziej się nie ośmieszyć. Jak taka placówka jest w stanie funkcjonować? Na jakiej zasadzie funkcjonuje tam Ambasador? Jak mógł wyjechać na takie stanowisko? Kto go wypuścił? Nieudolność polskiej dyplomacji! Aha, kumoterstwo szybciej.
      Placówka w Genewie jest dość specyficzna, ale również jak ktoś powyżej oceniam Genewczyka wysoko. Raczej kompetentny człowiek a z jezykami większość ma problemy. Chyba Państwo nie wiecie co się dzieje w Bernie na placówce – jeśli mowa o Szwajcarii? A tam jest „wesoło i ciekawie” od kilku lat.

      • Komentator pisze:

        Zajączku, wystarczy że tak jak w/w „Jan bez Ziemi”, wstąpisz do PSL i będziesz pełnym komformistą/komformistką.

    • Beam me up scotty pisze:

      Abu zabi jest tego ewidentnym przykladem…

      • Jack Strong pisze:

        Zgadza się że w ZAE jest dramat jeśli chodzi o języki … ale ten pierwszy tam to jest w Opus Dei i dlatego dostał tą fuchę. 😉

  55. realistka pisze:

    Kochani wszyscy wiedza już o tych wszystkich patologiach to co DG może powinien pochodzić po korytarzu, uwaga nie wolno uzywac słowa mobbing bo argument jedynie słuszny ze zdecydowanie dla wizerunku kraju bardziej opłacalne jest wymiana personelu, niż ambasadora. To ze niszczy się wielu zdolnych ludzi to sa tylko koszty związane z wizerunkiem kraju. A czy ktoś wie kto jedzie do Hamburga,

  56. ZamZam pisze:

    Schodzimy na manowce pobocznych sensacyjek. Piszmy o realiach, a nie o ludziach. Co z tego, że ten albo òw jest właśnie szefem placòwki. Za rok, dwa już nie będzie. Liczà się instytucje i ich trwałość. Pozdrawiam światecznie

    • Parkowa pisze:

      Nie do końca się zgodze. Trwaly ślad zostawi po sobie wiele 1-dynek i nie będzie on bynajmniej chlubny dla instytucji. Przekupa dyplomacji, pani polkownikowa vel Grażyna S., zajmuje się glownie, jak wieści niosą, ordynarna prywata. Czy Ambasador/businessman, nie pozostawi trwalego obrazu instytucji i kraju?

      • Wyborca pisze:

        BSO nie ma szczęścia do swoich dyrektorów w ostanim okresie. Wymieniona Pani powinna wiedzieć, że zostawia po sobie ślady swojej działaności i czas jej rozliczenia nastąpi po wyborach. Poza tym w tej ambasadzie pracuje osoba, która współodpowiada za prowadzenie tej placówki, znana była ze swojej niezłomności i mam nadzieje, że będzie konsekwentna.

  57. jak nie my to kto... pisze:

    Właśnie takie „sensacyjki” powinny ujrzeć światło dzienne. Ludzie pracujący w firmie, mają prawo wiedzieć co się dzieje zarówno w centrali oraz na placówkach. A przypadki zdarzają się różne…
    Dziś ktoś jest Ambasadorem, jutro może go nie być, ale ślad po takim człowieku zostanie (często na długie lata). Będą pamiętać współpracownicy, którzy mieli okazję, czasem przyjemność, czasem nie przyjemność pracować z takim człowiekiem.
    Całość jako instytucja państwowa na chwilę obecną MSZ nie prezentuje się najlepiej. Polityka kadrowa jest fatalna, nie zrozumiała i BSO powinno się w końcu przebudzić (!).
    Należy pamiętać, że firmę tworzą poszczególne jednostki – to w końcu oni są reprezentantami.
    Jestem jak najbardziej za tym, aby w końcu był porządek. Forum właśnie jest do tego, aby wyciągać takie różne historyjki, móc komentować, wyrażać swoje zdanie i poglądy.
    MSZ, jest dużą instytucją – pełen przekrój ludzi.
    Chyba wszyscy się zgodzimy, że wszystko to zmierza w złym kierunku?
    No chyba, że znajdzie się tu jakaś osoba, której obecna polityka kadrowa, jak i zarządzająca się podoba?

  58. ZamZam pisze:

    A widzisz tu w ogóle politykę kadrowa? Przecież ze wszystkimi ważniejszymi sprawami Gajewski biega do MRSa, a BSO to prywatny folwark, w którym nikt nie wie o co chodzi. Właśnie rozstrzygnał się konkursik na stanowisko dyrektora BSO. Zgodnie z założeniami nikt się nie zgłosił i o to się rozchodziło od samego poczatku. Porównajcie sobie wymogi z konkursami na inne stanowiska dyrektorskie to bedziecie mieli darmowa lekcję robienia ściemy. A nawet jakby ktoś się nieopatrznie zgłosił, to i tak konkurs można uwalić. Na takie coś nawet paragrafu nie ma.

    • RSS pisze:

      Jeśli tak się stanie, to będzie symboliczny dowód na ogromną patologię w BSO, a przede wszystkim wśród kierownictwa nadzorującego pracę tego biura.

    • Anonim pisze:

      Oj, gdy czytam „folwark” to mi się pewien niegdysiejszy młody konsul z kraju wojennego przypomina…

  59. sylwek pisze:

    niezły syf

  60. Filozof pisze:

    Czytam sobie Państwa komentarze i niektórym nawet przyznaję rację. Tym niemniej nie mogę pozbyć się gnębiącej mnie myśli, przekonania wręcz, że szacownemu gronu wcale nie chodzi o skończenie z tym, co jest i stworzeniem nowej wartości, w jakiej wszystkim, ważnym i mniej ważnym, będzie się żyło i pracowało w miarę znośnie. Nie, to są postękiwania gnębionego ludu, który pragnie zamienić się na miejsca ze swym ciemiężcą. Żeby teraz porządzić po swojemu. Niekoniecznie uczciwie i sprawiedliwie. Niekoniecznie otwarcie i przejrzyście. Dlatego ów chocholi taniec trwa i trwał będzie. I dlatego MSZ długo jeszcze pozostanie takie, jakim je znamy. I cała Polska także.

    • bywalec pisze:

      to błędny wniosek w moim przypadku a także w przypadku wielu moich kolegów i koleżanek. jak nie protestować gdy pracuje się obok klasycznego idioty i pod kierownictwem ignoranta,kabotyna i aroganta, który za chwilę zostanie mianowany ambasadorem. ludzie mogę nie zauważyć różnicy między nami a nimi. nam zależy na osiąganiu celów a im na kolejnej placówce.

  61. ZamZam pisze:

    Nasz geniusz dyplomacji ostatnio przycichł jakoś. Nic dziwnego, bo na scenie międzynarodowej gra teraz pierwsza liga i nie ma tu miejsca na trampkarzy z Bydgoszczu. Pewnie zajmie się teraz gmachem i będzie dalej reformował. Boję się pomyśleć. Dobrze poinformowani twierdza, że po majowych wyborach będziemy mieli najazd działaczy PO i PSL i uwaga byłego LPR na placówki i to niezależnie od ich wyniku. Aha ponoć do MSZ ma zawitać nawet Misio Kamiński jeżeli głupi elektorat go nie wybierze tym razem jako świeżo nawróconego działacza PO. Osobiście nie zdziwił bym się gdyby szeregi dyplomacji wwzbogacił swoja osoba Romek Giertych i jego wierni narodowcy. Toż to także, a może przede wszystkim Radkowy komilton i etatowy Prawnik do zadań specjalnych. I pomyśleć, że człowiek głupi głosował na PO żeby tych Miśków i Romków w polityce nie ogladać. A to jajacarz z tego naszego Tuska – kupił Radkowy pomysł na budowania w PO tzw moralnej prawicy bo to niby ma przeciwwaga dla PISu być. Tak to sobie Radek i koledzy przy grillu wymyślili pewnego ślicznego popołudnia. A skad to wiemy? A to tajemnica dyplomatyczna jest!

  62. służba_nie_niewola pisze:

    Wyniki ankiety wśród społeczności Ministerstwa mówią wszystko o odbiorze zarządzania.
    A odnosząc się raz jeszcze do zsyłki młodych na Wschód, to czy ktoś uświadomił kierownictwu ile może kosztować takie zmarnowanie potencjału. Wysyłani są przymusowo ludzie mający inne specjalizacje, inne języki. Nieraz nieznający rosyjskiego. Przepis na frustrację na początku kariery.
    Tracą na tym też departamenty, którym wyrywa się pracowników, zwłaszcza…. Wschodni.

  63. przecwinik pisze:

    Patrząc na wyniki rotacji, wyjazdów na placówki, sporo miejsc cały czas jest nie obsadzonych?
    A wakacyjna rotacja się zbliża! Dlaczego tak się dzieje?
    Nie ma chętnych na wyjazdy na placówki? Czy jakieś inne „nieznane” czynniki mają na to wpływ?
    Może ludzie nie spełniają kryteriów i nie posiadają kompetencji?
    Jak wiemy w wielu przypadkach wymogi są tylko na papierze…a mimo to ludzie jakoś nie kwapią się do wyjazdów. Zarobki też wydają się być nie zachęcające, aby się wiecznie poświęcać… i ludzie mają dość pracować za i na darmozjadów …

    P.S. Polityk jest jak … (najstarszy zawód świata), pójdzie tam, gdzie mu więcej zapłacą. Tak to wygląda jeśli mowa o ostatnich rotacjach w szeregach PEŁO.
    M. Kamiński, tyle lat psioczył, wieszał psy na PEŁO, aby teraz być w ich szeregach (!!!)
    Skandal to mało, no ale przy korycie trzeba być.

  64. RSS pisze:

    W miejsce wprowadzanych mniej lub bardziej nieudanych reorganizacji w MSZ, życzyłbym sobie przywrócenia HONORU i GODNOŚCI w służbie zagranicznej, zgodnie z jej przedwojenną tradycją. Zamiast tego mamy pełną gamę postaw koniunkturalnych, serwilistycznych, kunktatorskich i pseudo-korporacyjnych, w czym duża jest zasługa charakteru samego Radosława Sikorskiego, który zdaje się traktować MSZ jak swój prywatny folwark, w którym można bezkrytycznie epatować swoimi kompleksami i frustracjami.

  65. Odwołać niewłaściwych ambasadorów! pisze:

    Wiecie, co nasza ekscelencja w Kuala Lumpur odrzekł Malezyjczykom, gdy składali kondolencje z powodu katastrofy prezydenckiego TU pod Smoleńskiem? Że nie ma czego żałować, bo to przecież w większości opozycja była, a gdyby malezyjska opozycja zginęła, to nikt z tamtejszego rządu by przecież nie żałował… Świadkiem tej wypowiedzi była m.in. obecna zastępca dyrektora w DAiP.

    • silver pisze:

      Do tego dodajmy m.in. podawanie się za funkcjonariusza służb specjalnych, oczernianie swoich podwładnych wśród zagranicznych dyplomatów. A materiały, które jegomość nadsyła? „JA zrobiłem, JA rozmawiałem, JA załatwiłem, dzięki MOIM staraniom, dzięki MOJEMU zaangażowaniu”, zupełnie, jakby w ambasadzie poza nim nikt nie pracował.

  66. ZamZam pisze:

    Po rewelacjach Piskorskiego wiele spraw zaczyna inaczej wygladac. Jak sobie przypomne wystapienie naszego bydgoskiego geniusza w Berlinie to az mnie klka ze smiechu bierze. Sami Niemcy pytali wtedy o co chodzi? A ta zadziwiajaca jednostronna miłość Tuska do Merkel ? Mamy od siedmiu lat konsekwentne „zblizenie” z Niemcami, ale tylko w jedna mańkę, bo chłopcy w Berlinie jakoś się do nas tak nie przytulaja. Konrad Adenauer Stiftung. Ja! Ja! A teraz Sie dla Uns arbeiten.

    • Jack Strong pisze:

      ZamZam: Myślę że grubo przesadzasz. Brzmisz jak jakiś PiSior, który to by chciał się bić i z Ruskimi i Niemcami i na zmianę. Problem w tym że Polska ma takie położenie jakie ma, ma takie możliwości jakie ma i my musimy się z tym pogodzić i mieć nadzieje że Rosja w pewnym momencie się sama rozwali. A co do Piskorskiego to ja się z tego Pana śmieje. Szkoda że nie opisał te swoje przegięcia z lat 90tych. Uwielbiam takich co sami nie mają czystych rąk a potem jeszcze palcem pokazują na innych. Żałosne i typowo Polskie.

  67. przeciwnikpostepu pisze:

    Dlaczego nikt, łącznie z twórcą tego forum nic do tej pory nie napisał na temat pożałowania godnego systemu Elektronicznego Obiegu Dokumentów, kosztownego kaprysu kierownictwa resortu, który zamiast usprawnić pracę odrywa ludzi od merytorycznej pracy i przemienia ich klikające robociki, pozbawione własnego osądu i niezależnej opinii? Czyżby wszyscy dali się przekonać, że to rozwiązanie jest do czegoś przydatne?

    • RSS pisze:

      Według mnie jest to taki sam przykład marnotrastwa środków publicznych, jak system EWDP – w tym bantustanie, jakim jest Polska (m.in. dzięki Sikorskiemu), nikt za to nie odpowiada.

  68. ZamZam pisze:

    Jack, racja. Pisane pod wpływem chwili. Inna sprawa, że jak się widzi i słyszy to i owo nietrudno zostać PISiorem. Odrzucajac jedak tę kacza retorykę – asymetria stosunków z Niemcami jest faktem, sami Niemcy to ze zdziwieniem przyznaja, bo oni nie czuja się ” w sojuszu” z nami, raczej pojmuja to koniunkturalnie, jako efekt rozklAdu sił w samej UE. Jednak nikomu w Berlinie nie przychodzi do głowy ryzykować np kontraktów z Ruskimi w geście solidarności z Polska. Co więcej z typowa dla siebie skrupulatnościa Niemcy wyliczaja nam błędy w polityce wobec Rosji, o czym nie przeczytasz w Onecie ani w Wyborczej. Niemcy lubia stosować przykład Polski dla dyskursu wewnętrznego, bo wychodzi im w porównaniu, że ich własna polityka jest dalekowzroczna i perspektywiczna. Polska polityka z kolei doskonale wpisuje się w niemiecki stereotyp głupiego Polaka, ktory drażni Niedźwiedzia w imię historycznych zaszłości (na marginesie to jest coś, czego Niemcy szczerze nie toleruja i wytykaja nam jako feler) . A co do Rosji to nie wierzę w życzeniowy scenariusz samorozwalenia się tego kraju. Spędziłem w tym kraju pięć lat na placówce i wiem, że u nich wiele spraw poukładanych jest inaczej. Oni moga po parę miesięcy nie dostawać pensji, a jak przyjdzie co do czego to stana za władza murem. Wystarczy im sputnik wypuścić albo lotniskowiec zwodować. Będzie jedno wielkie uraaaaa i kolejny prazdnik.
    Co do EODu to rzec trzeba tak – sa w gmachu ludzie, którzy odpowiadaja za wdrożenie tego knota i nawet sa tacy, co kasę extra brali za testowanie tego epokowego wynalazku. I uwaga nie chodzi tu o BIT, bo oni mieli na głowie techniczna stronę wdrożenia. Pretensje trzeba kierować do BDG oraz do BAZI bo to właśnie na styku tych komórek decydował się kształt EODu. A jakby upublicznić papiery z założeniami systemu napisane przez MSZ do firmy która to robiła to wyjdzie że nie chodziło nam wcale o szybkość i efektywność pracy, ale o szczelność i możliwość śledzenia ludzi. Po raz kolejny obsesje naszego geniusza dyplomacji wzięły górę nad zdrowym rozsadkiem. Swoja droga czy Sikorski naprawdę uważa, że inwigilajcja zapobiega wyciekom informacji? Trzeba być głupkiem aby tak uważać. Ludzie wynosza informacje, bo nie utożsamiaja się z Radkiem i maja go za leszcza zadufanego w sobie. Ot i cała historia, oczywiście Gajewski założeń do EODu nie dyskutował z ludźmi tylko kazał wdrażać. Jedyne w tym , co realne to kasa, a ta poszła na marne.

  69. socjalizmwieczniezyw pisze:

    1 maja to dobry moment, żeby zastanowić się nad wartością i jakością pracy w ogóle, a pracy urzędniczej w szczególe. Różowo nie jest. Postęp technologiczny, skądinąd tak pożądany i zachwalany, czyni wysiłek ludzkich rąk, a i ludzkiego umysłu coraz bardziej zbędnym. Jak tak dalej pójdzie, maszyny zastąpią człowieka w prawie wszystkich czynnościach produkcyjnych, a ludziom pozostanie jedynie do wykonywania zadanie uruchamiania i serwisowania tychże.
    Być może i w naszej instytucji powstanie nowa generacja EOD-a, dzięki której przełożony jednym kliknięciem, no góra dwoma uruchomi procesy wirtualnej inteligencji, które pozwolą mu uzyskać szybki odzew, błyskawiczne wykonanie, może trochę sztampowe, rutynowe, ale przez to wolne od pomyślunku urzędniczej głowy, nieskażone jej indywidualizmem, w zgodzie z zarządzeniem takim lub decyzją owaką, opatrzone należnym logo, a może i emblematem w lewym górnym rogu bądź prawym dolnym, wolne od niekonsekwencji logicznych, błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, ze stylistyką pożądaną przez zleceniodawcę żądania (maszyna będzie doskonale wiedzieć, dla kogo pisać „spotkanie odbyło się”, a dla kogo będzie również dopuszczalne „spotkanie miało miejsce”). I wszystko nastąpi łatwo, szybko i przyjemnie. Tak, wierzmy, że wyobraźnia modernizatorów polskiej dyplomacji już w te rewiry sięga, już nad nimi medytuje, ba, być może powstaje już albo i powstał zespół zadaniowy do opracowania harmonogramu wdrożenia takiego rozwiązania. Ono jest możliwe i wykonalne, jeśli tylko uwierzymy i zechcemy. I o ile tylko serwer się nie przegrzeje. Albo prądu zabraknie.
    Ostaną się oczywiście urzędnicze jednostki. Niektórzy, żeby nadal klakiersko głosić chwałę pana swego, objawiać światu, tymczasowo jeszcze niepodpiętemu do EOD-a, jego myśli, słowa i rzekome dokonania, zamieszczać jego wizerunek, zrobiony kilkoma pociągnięciami cyfrowego pędzla a to nad modrym Dunajem, a to w gronie zasłuchanych w jego słowa przywódców Starego Kontynentu. Inni, by doglądać prawidłowego przebiegu opisanego wyżej urzędniczego procesu technologicznego: żeby maszynki się nie zacięły ani nie przegrzały, żeby nikt nie spróbował przemycić do powstającego produktu niepożądanych, wywrotowych, a w każdym razie nieprzewidzianych w regulaminie składników myślowych, żeby wszystko było na czas, wreszcie, żeby to zostało wydrukowane, stosownie do okoliczności, na papierze grubym lub cienkim, zwykłym lub czerpanym, białym lub kolorowym, z logiem lub bez loga, i dostarczone zleceniodawcy sposobem jednak tradycyjnym, czyli przyniesione przez urzędniczego szambelana na tacy, z usłużno-głupią miną i zgarbionymi plecami.
    Wystarczy, drogi czytelniku.
    Pomyśl, w ten 1-majowy dzień, że swoją postawą wczoraj, dziś i jutro przyczyniasz się do tego, że zarysowany wyżej scenariusz wcale nie musi pozostać wyłącznie fikcją.

  70. ZamZam pisze:

    Ładnie napisane….

  71. amonmin pisze:

    czy ktoś z kolegów obserwuje działania placówki w Waszyngtonie. JEJ KIEROWNIK przyjął zasadę bycia niewidocznym. w przeciągu ostatnich dwóch tygodni odbywało się w Waszyngtonie jakieś piętnaście ważnych imprez, konferencji i seminariów. Na żadnym (z wyjątkiem jednego gdzie podawano posiłek), polskiegoAmbasadora nie było. Bardziej bywali (ja z racji wieku nie moge na wszystkie chodzić) twierdzą, że z językiem angielskim nowego ambasadora nie jest dobrze, dlatego nie wypowiada się on w mediach, nie pisze i nie pojawia się publicznie. Dzisiaj w Waszyngtonie chodzimy na imprezy do ambasady Czech lub Węgier.

    • Jack Strong pisze:

      Chodzi o Schnepf’a? Matko jedyna i Pani! Ręce opadają … . Jaki wstyd. Zresztą zobaczcie jakie są błędy stylistyczne w biografii (wersji ang.) Amby na stronie www ambasady: „Starting the 22nd of September 2012, Ryszard Schnepf is … .”
      A początek też jest smaczny pod kątem arogancji: „Varsovian by birth and through residency … .” Fuck yeah, man … .

  72. ZamZam pisze:

    Złośliwi i dociekliwi twierdza, że największym sukcesem Schnepfa jest przerobienie dwóch łazienek w nowej rezydencji w Waszyngtonie na jedna, większa, spełniajaca aspiracje dyplomatyczne tegoż. Wszystko dokładnie opisała NIK w raporcie. A tak na serio to przypadek kol. Schnepfa to temat na osobna monografię patologii trzeciej RP. Geniusz dyplomacji rodem z Bydgoszczu na wszystkie wpadki tegoż reaguje milczeniem, bo Schnepf jest mocno poustawiany w Wyborczej i załatwiał swego czasu korzystne dla MSZ „prasówki”, zwłaszcza gdy chodziło o tarczę antyrakietowa (pamiętacie jeszcze ten sukces?). A kiedy sprawa się wylała i Waszczykowski zrozumiał, że wypadło mu grać w tej farsie rolę kozła ofiarnego, wówczas Schnepf najgłośnuej ujadał za jego odwołaniem. Skończyło się jak wiemy. Jest tarcza, a jej nie ma. Na takie cudo trzeba czarodzieja , a Schnepf doskonale się w tej roli odnalazł. Geniusz dyplomacji wie, że lepiej mieć takiego magika po swojej stronie, niż przeciwko sobie, dlatego mu pobłaża. W tle tej zabawy jest Wyborcza i jej polityka oraz kilku kolesi dzialajacych jak Trybuna Ludu w latach 60′. Dopóki będzie istniał ten system, dopóty pozycja Rysia będzie niezachwiana i Sikorski nawet słowem nie zareaguje na schnepfowe wybryki, bo się go najzwyczajniej boi w myśl zasady lepiej mieć go po swojej stronie, niż jak Fotyga – spuścić na out i mieć krzykliwego wroga.
    A Rysio, jak to Rysio będzie się dalej bawił i pławił.

    • bywalec pisze:

      to co zrobił Amb S. w rezydencji to samowola z pogwałceniem wszelkich przepisów i zasad opisanych w odnośnych regulacjach. robił to przy cichym wsparciu DG i BI, próbując wciągać w swoje działania także innych. jestem ciekawa czy NIK zrobi doniesienie o możliwości popełnienia … wszak mówimy o kwotach idących w dziesiątki jeśli nie w setki tysiące

  73. kaprysna pisze:

    Nie było mi dane być w Waszyngtonie, ale myślę, że dużo w tym racji, bo wystarczy posłuchać autoprezentacji ambasadora na stronie ambasady, żeby poczuć, że jego angielski jest mocno „napompowany” na tę szczególną okazję, a bez promptera może być już znacznie gorzej.
    Ale język angielski, to podstawowe narzędzie dyplomaty w dzisiejszych czasach, nie jest mocną stroną także innych tuzów polskiej dyplomacji: toporny akcent, bez cienia językowego polotu można usłyszeć w autoprezentacji szefów placówek w Pradze, Brukseli czy Bernie. Angielski w wykonaniu jedynek w Ankarze czy Kuala Lumpur też każe podejrzewać, że ich właściciele chwały temu krajowi raczej nie przynoszą.
    Hiszpański to też język światowy i przyzwoite opanowanie go powinno leżeć w zasięgu możliwości polskiego dyplomaty, ale posłuchajcie autoprezentacji z Madrytu lub Caracas…
    Portugalski też nie jest językiem niszowym, ale podobno nasz reprezentant w Lizbonie raczej nie udziela się w tym języku w obawie o niezrozumienie.
    Umówmy się, na niższych szczeblach też często nie jest dużo lepiej, i na placówkach i w centrali.
    Tymczasem podobnie jak prawie każdy ma prawo jazdy, ale niekoniecznie nadaje się na kierowcę zawodowego, tak samo nie każdy komu wydaje się, że zna angielski lub inne języki powinien garnąć się do dyplomacji.
    Ale w Polsce, jak wiadomo, obowiązywała i obowiązuje zasada: nie matura, lecz chęć szczera…

    • Jack Strong pisze:

      Ja się tylko mogę pod tym podpisać co „Kaprysna” napisała. To jest normalnie skandal. Dorzucę dwa przykłady „jedynek”: ZEA oraz Genewa. W pierwszym przypadku to kolega nie zna ani jednego języka, nawet „Inglisz”. Jeśli chodzi o Genewę … no cóż: Francuski ni ch..a, angielski na poziomie średnim. Gramatycznie do „d” a stylistycznie też. Zapraszam do autopromocji na stronie w Genewie – ufam natomiast że Rosyjski jest „очень хорошо”.
      Można się nie zgadzać z MRS w wielu sprawach – ale przynajmniej nie musimy się wstydzić jak ma wystąpienia po angielsku.

      • kaprysna pisze:

        Tak, nie musimy się wstydzić, jak MRS mówi po angielsku. Ale mimo że angielski to dziś język międzynarodowej komunikacji, to polski minister spraw zagranicznych powinien władać także językiem rosyjskim i – idealnie – również niemieckim. Bo takie jest geopolityczne sąsiedztwo Polski.

  74. Finansista pisze:

    Odnośnie kierowników administracyjno-finansowych to zapewne plany o których pisał radca minister wynikają z tego, że MSZ nie dysponuje rezerwą A-F. Ostatni kurs o tym świadczy – nie ma wyników z egzaminów, bo prawdopodobnie nikt lub bardzo mało osób go zdało i BSO z BF zastanawiają się co zrobić. W rotacji było 27 stanowisk na wyjazd obecnie zredukowali do 18 przedłużając na siłę pobyt tym którzy powinni zjechać. Co zrobią z ta 18tką placówek sami nie wiedzą może powinny je prowadzić kraje ościenne – niech będzie jeden kierownik A-F na dwa albo trzy kraje – wtedy problem mają z głowy.

  75. ZamZam pisze:

    kol. Ambasador w ZEA to bodaj pierwszy przypadek facecika, ktòry zajmuje to stanowisko i nie potrafi się dogadać po arabsku. Tam zawsze wysyłali arabistòw. Nic dziwnego, że nas teraz olewaja. Taka to polityka MRS jest. Ale koleś miał poparcie z KPRM więc jest OK. A że angielskiego nie zna, to nie wiedziałem.

  76. kulfon pisze:

    Ewidentnie widać, że „coś” jest na rzeczy między Jack Strong vs Genewczyk.
    Swoją drogą, jak już ktoś tu napisał, sama osoba Genewczyka wydaje się być „normalnym” człowiekiem choć czasami jak ludzie, którzy tam byli i współpracowali (nawet przez „chwile”) opowiadali co i jak to dzieli ludzi na równych i równiejszych. Co do języka – angielski zna, wydaje się, że na wystarczającym poziomie aby swobodnie się komunikować w tym języku – broń Boże nie bronię bo oczywiście mogło by być lepiej, ale tylko stwierdzam fakt.

    Co się tyczy kierowników administracyjno-finansowych. Sam MSZ, robi sobie problem i krzywdę.
    Na cholerę robią takie trudne egzaminy, że ludzie nie mogą ich zdać – nie za pierwszym razem. A nawet są tacy, którzy nie zdają go za X razem! Czy to ludzie kandydujący na te stanowiska są tak durni, czy też egzaminy są tak durne i z zawyżonymi ambicjami?
    Rozumiem, że egzaminy powinny stać na jakimś poziomie, ale aby on był do ogarnięcia… a nie że mało kto potrafi to zdać. A ponoć na kierowców zatrudniają jak leci (!) Wystarczy mieć kat. B i można być kierowcą – ot takie to rozwarstwienie.
    Tu się mało co „kupy” trzyma…
    Jednych się traktuje tak, puszcza jak leci (Ambasadorowie, radcy, itp.), a resztę się wyciska do granic możliwości i jeszcze bardziej.
    Wszelkie przepisy, rozporządzenia sobie, a życie, układy sobie.

  77. byly pracownik pisze:

    jako byly pracownik MSZ powiem Wam jedna rzecz – cieszcie sie, ze tam jestescie I tam pracujecie. Wiadomo, ze system jest chory, ale poza murami MSZ nie macie szans na nic! na polskim rynku pracy nikogo nie bedzie interesowac Wasze miedzynarodowe doswiadczenie, Wasza znajomosc jezykow, fakt, ze byliscie konsulem, zastepca ambasadora itp. Mowie to z wlasnego doswiadczenia. W murach msz jestescie „kims” I macie pensje wyzsza niz na rynku pracy. Poza msz bedziecie nikim, dnem I porazka…. Najbardziej przykre jest to, ze autentycznie cenne doswiadczenie miedzynarodowe I dyplomatyczne absolutnie nic Wam nie da. U jednych pracodawcow wywola zawisc I zazdrosc, u innych obojetnosc. Kobiecie zaproponuja stanowisko sekretarki, mezczyznie co najwyzej kierowcy w jednej z ambasad w Warszawie. Ot, I cala naga prawda. Dlatego nie narzekajcie tak, w pore dostrzezcie co macie I po prostu skorzyustajcie z okazji, ktora oferuje Wam zycie. Mowie to po ponad 10 latach pracy w msz, jako osoba wyrzucona na bruk, poznajaca polska folwarczna rzeczywistosc. Pozdrawiam kolegow.

    • pracownik pisze:

      10 lat pracy w MSZ zasługuje na uznanie. Obecnie można zaobserwować zwielokrotniony trend opuszczania tego miejsca pracy przez wielu bardzo wartościowych pracowników-dyplomatów. Zródło tych negatywnych zjawisk zostało już na tym forum wielokrotnie zidentyfikowane i dopóki kierownictwo MSZ, w tym te śmieszne Panie kierujące BSO, będą podejmować koniunkturalne i serwilistyczne decyzje, doputy ten urząd będzie charakteryzował się inercją, nieudolnością i zwykłą głupotą. Rzeczywiście obecni i byli pracownicy-dyplomaci MSZ znaczą niewiele lub nawet nic na krajowym rynku pracy. Między innymi dlatego w/w kierownictwo wykorzystuje to bezwzględnie.

  78. kulfon pisze:

    Ale właśnie to też jest ciekawe – DLACZEGO zostałeś/aś wyrzucona z MSZ ? Tak nagle, po 10 latach pracy, bez żadnej większej przyczyny? Jeśli nie jest to tajemnicą to napisz?
    Pozwoli to nam obecnym pracownikom wystrzegać się i być czujnym. Niestety każdego to może czekać – redukcja etatów itp. Pozdrawiam.

    • Anonim pisze:

      Nie byla to redukcja. Jak powiem, ze nie slusznie, to i tak nikt mi nie uwierzy. Jak opisze sytuacje, to bedzie latwo rozpoznac kim jestem. Czego unikac? Powiem tak- miec gebe zamknieta na klodke, nie myslec, tylko niczym czlowiek sowiecki robic co oczekuja i co chca. Nie wykazywac sie inicjatywa, nie mowic wlasnego zdania i po prostu wyszarpac tyle ile sie da z placowkowego tortu. Bo inaczej czeka beznadziejny rynwk pracy, gdzie nikt nie doceni trzech jezykow, trzech fakultetow, a aplikacje dyplomatyczno-konsularna to lepiej nie wykaxywac w cv…

      • pracownik pisze:

        Znam to z własnego doświadczenia, w tym przede wszystkim placówkowego 😦

  79. Anonim pisze:

    Byc dyplomata bez godnosci, polska rzeczywistosc, przykre, bardzo przykre. I to sprowadza dyplomacje co sluzalczej, bezmyslnej sluzby.

    • sprite pisze:

      Takie rzeczy chyba na Wschodzie? Na dużych placówkach? Kurcze jak to trzeba coś ‚przeskrobać’ aby komuś od tak podziekowano? Wykształconemu, obytemu człowiekowi z kwalifikacjami? Kompletnie jest to dla mnie nie zrozumiałe… choć patrząc na MSZ wszystko jest możliwe, no ale ktoś tu chyba był bardzo nadgorliwy.
      Robić swoje, kase do skarpety i cichosza 🙂

      • pracownik pisze:

        „Takie rzeczy” nie tylko na Wschodzie i nie tylko na dużych placówkach, właściwie częściej na mniejszych placówkach. A do „skarpety” to niewiele można zgromadzić, szczegónie kiedy na placówce przebywa rodzina z dziećmi, poza zakupem towarów zwolnionych z podatków. Względna korzyść jest w przypadku placówek EUR i CHF. W pozostałych przypadkach jest ubogo.

  80. Anonim pisze:

    Uklady, uklady… Jak komus jeszcze sie wydaje, ze jego wiedza cos znaczy, to jest w bledzie. Mozna byc ignoranem, beztaleciem jezykowym… i tak sie osiagńie szczyty jak sie ma szerokie plecy. Wyksztalceńie i znajomosc jezykow, kolejne fakultety nie graja roli i nic nie znacza. Na szescie juz nie pracuje w MSZ i ciesze sie z tego powodu, bo takiego bagna to ńie widzialem nawet w korporacjach. Na szczescie znalazlem swoje miejsce w zyciu i jest mi dobrze z szefem, ktory widzi moje zaangazowanie.

    • optymista pisze:

      Brawo i podziękowania za ten wpis! To co Anomim pisze udowadnia, że jednak istnieje życie poza MSZ-em i że można coś, a może i wiele osiągnąć nie mając już nic wspólnego z polską dyplomacją, pełną pokrętnych i zdradliwych układów.

  81. lojalny pracownik pisze:

    W obronie MRS stwierdzam, że pizza się sama dostarczyła, a zdjęcie jest perfidnym fotomontażem podrzuconym przez ludzi Putina, w celu ośmieszenia naszego „majdanowego bojownika o wolność”

  82. ZamZam pisze:

    Ale MRS chytrze wyprowadził Moskali w pole. Marszałek Kopacz puściła info, że Borowiki sami dla siebie zamówili pizzę, a na Twitterze sam MRS ćwierknał, że to dla niego po drodze odebrali. Ruscy po takim ataku medialnym MRSa oddali pizzę walkowerem. Geniusz po prostu.

  83. MAiC-ownica pisze:

    ZamZam – czytam z wielkim zainteresowaniem waszą polemikę i aż zielenieję z zazdrości że pracownicy mojego resoru nie mają takich możliwości. Słyszałam ostatnio, że podobno gdzieś na stronie MSZ Radek umieścił jakieś 10 swoich przykazań – jest coś takiego w MSZ – gdzie to można zobaczyć?

    • ZamZam pisze:

      Jest, na każdym służbowym laptopie jako tło wygaszacza ekranu. Szkoda powtarzać bo to raczej komunały sa. No cóż jaki Mojżesz, takie przykazania Lekko nadęte i trochę patetyczne. Mowa- trawa allias drętwa mowa. Na ludziach którzy na co dzień doświadczaja degradacji MSZ pod rzadami Radka tego typu wstawki nie robia już wrażenia. Cały gmach dzisiaj ryczał ze śmiechu jak Radek produkował to swoje ekspose. Rzecz w tym, że u nas, za kulisami widać, że rekwizyty sa z papieru, scenariusz do dupy, a główny aktor ledwo się łapie w swojej roli. A co gramy, Trzy siostry gramy Czechowa. Siedza na zadupiu, wiatr duje. Miały pojechać do Moskwy, a jednak bidulki nie pojada. Ot i cała sztuka.

    • bywalczyni pisze:

      BSO do spółki z BF, BI, BA, BDG wciąż przekracza wszelkie granice. Podczas kilku ostatnich rekrutacji specjalistów do wymienionych biur, ich kierownictwo opracowało do spółki z BSO opisy stanowisk i wymagania w taki sposób, że wzbudziło to wśród moich znajomych z firm „head hunter” uśmiech pożałowania i współczucia. Poziom niekompetencji – jak się okazuje – nie osiągnął jeszcze dna. Wszystko przed nami. Będzie się z czego śmiać. Szkoda tylko, że to śmiech przez łzy. Bo płakać się chce, jak człowiek patrzy do czego doprowadzają obecni dyrektorzy pionu DG – byli i przyszli konsulowie i ambasadorzy. Ale zaraz ich nie będzie – wyjazd na placówkę a smród będą wąchać następcy, też byli i przyszli konsulowie i ambasadorzy. Komediodramat, nieustający.

  84. gość pisze:

    Robią „nabór”, robią a potem i tak wsadzają swoich. Przeważnie są to beztalencia, bez wiedzy tak jak swego czasu wysłali do Ottawy. Ten ewenement nie wiedział co to strona MA i WN. Najlepiej wychodził mu mobbing. Wyrzucili go w pażdzierniku tamtego roku z Ottawy, bo strach niektórym promotorom zajrzał w oczy. Czy ktoś wie gdzie go teraz upchali?

  85. zbynju pisze:

    Robią kolejny nabór na administracyjno-finansowych?!
    Czy nie ma chętnych na te stanowiska?
    Czy wymagania są za wysokie? (a wydaje się, że są mocno naciągnięte)!
    Czy same egzaminy stoją na bardzo wysokim poziomie – często nie do przeskoczenia?
    Gdzie tu szukać przyczyny tego stanu rzeczy?

    • Piroman pisze:

      Gdzie? No to spieszę uprzejmie donieść, że uczestniczyłem w ostatnim, pożal się Boże kursie. Egzamin zdawałem około MIESIĄCA temu i nikt z mojej grupy do DZIŚ nie ma wyników !!! POdobno wyniki są teraz u samego DG. Kiedy je ujawnią nikt nie wie :). W następnym tygodniu zaczyna się kolejny kurs dla A-F choć z poprzedniego wyników jeszcze nie „ogarnięto” a dla rozwiązania problemu zmyślne ogłoszono następny nabór…

      Jest to zaiste polityka nieodgadniona ponieważ wielu kontraktowych A-F będących na placówkach było zainteresowanych kontynuacją pracy w innych lokacjach i wtedy BSO z automatu odrzucało ich aplikacje intranetowe argumentując, że są z poza Gmachu po czym to samo BSO ogłasza kolejne zewnętrzne nabory. Gdzie tu jakaś logika i szansa na skuteczność???
      Dodając do tego wymagania typu główny księgowy lub co najbardziej zabawne biegły rewident z językami robiący przez 4 lata za administratora, kontystkę, zaopatrzeniowca i faktycznego kasjera (małe placówki) budowlańca, organizatora stojącego na straży budżetu przed swoim zwierzchnikiem, ryzykującego swoje dotychczasowe miejsce pracy bez jakichkolwiek gwarancji powrotu lub kontynuacji pracy w MSZ w zamian za pobory około 8-9 tys. PLN… GRATULĘ i PODZIWIAM WYOBRAŹNIĘ. Efekt każdy widzi, nikt niestety nie grzmi.

      • MG pisze:

        Dodatkowo przyszły KAF powinien nie rzadko pełnić również funkcję konsula (!), posiadać wiedzę z zakresu prawa pracy, zamówień publicznych, prawa budowlanego, zarządzania nieruchomościami, ale najbardziej zabawny jest wymóg „ogólnej znajomości realiów krajów urzędowania” w sytuacji, kiedy nie jest znana placówka, na którą skierowany zostanie przyszły KAF.

        Po przeanalizowaniu ogłoszenia można z pewnością stwierdzić, że NIKT nie spełnia wszystkich wymogów niezbędnych dla aplikujących na stanowiska kierowników administracyjno-finansowych.

        Niemniej jednak cieszę się, że Biuro Finansów MSZ niezawodnie stara się utrzymać na wysokim poziomie egzaminy, zgodnie z wymogami ustawowymi. W innym przypadku BSO MSZ funkcjonowałoby w tym przypadku poza jakąkolwiek kontrolą.

  86. ZamZam pisze:

    Jeszcze nigdy w historii MSZ nie doświadczał takiego niedowładu organizacyjno-kadrowego jak teraz. To efekt kumulacji niekompetencji i problemów. Zdradzę Wam pewien sekret otóż osoba kierujaca BSO czyli nieoceniony podarunek MON dla MSZ boi się ostatnio jak cholera i popełnia przez to same wpadki. W końcu przyszła kryska na Węgłowska, bo jej dotychczasowy patron czyli Radzio ma brzydki zwyczaj dystansowania się od swoich ludzi, kiedy przychodza tarapaty. A tu sytuacja jest niewesoła. BSO groża przegrane procesy o nielegalne obniżanie pensji. Trzeba będzie skadś skombinować kasę na odszkodowania i niestety jak to bywa z odszkodowaniami szukać winnych, co jest wymogiem ustawowym. Parę osób wyrzuconych z BSO też zakłada Węgłowskiej sprawy o mobbinng itd. Za zabawy z tzw wartościowaniem i obcinanie ludzim pensji grozi paragraf, o czym przebakuja na korytarzach nawet ci, którzy udaja, że dla Węgłowskiej pracuja. Żeby było śmieszniej DyrGen Gajewski coraz bardziej odcina się od tej ekipy i łasi się do ludzi, że on przecież jednym z nas jest, że jak wallenrod chciał minimalizować straty itp… Jaja się porobiły. Znikad wsparcia, same problemy, konsekwencje poważne i coraz bardziej realne. No to efektem jest panika, nerwowość i uwalanie oraz powtarzanie wszystkiego, co zostanie zakwestionowane nawet w lekkim stopniu. Stad te czterokrotne nabory, potwarzane konkursy itd, itp. Strach w oczy zaglada.
    Dobry przykład to uwalenie konkursu na dyr IP w Pradze, który wygrał o zgrozo pozostajacy w niełasce jeden były ambasador. Zagotowało się, konkurs unieważniono, bo miała go wygrać pewna miła pani, a tu niespodzanka – wyskoczył ekscelencja z dwudziestoletnim stażem i kompetencjami przy których wspomniana pani mogłaby co najwyżej pozmywać. No to w nowych warunkach konkursu naprędce zapisano, że trzeba znać koniecznie czeski (ambasador zna angielski, francuski i jakieś tam jeszcze inne narzecza, ale czeskiego nie). Tak oto po raz pierwszy w nowożytnej historii MSZ jest oficjalnie wymóg znajomości czeskiego przy obsadzie stanowiska w Pradze, tylko uwaga nie chodzi tu o stanowisko ambasadora, zastępcy ambasadora, konsula i nikogo z ambasady, tylko o stanowisko dyrektora IP. Radca polityczny w Pradze może znać tylko inglisz, a dyrektor IP musi po czesku i basta. Oczywiście olano przy tym prawo i lewo. Czekamy niecierpliwie na wynik potwórzonego konkursu i robimy zakłady, czy też zostanie uwalony, czy też nie. Z innej beczki – jakieś potworne jaja dzieja się u Łukaszuka w BI, zdaje się chłopcy w panice i aby się wykazać posprzedawali kilka nieruchomości za ceny daleko niższe od rynkowych. W takiej Afryce na przykład chałupa warta parę melonów poszła za melon jeden i jeszcze kupił ja znany miejscowy cwaniak. Znajome NIKówy już się szykuja, bo jakiś przytomny pracownik BI przesłał do NIK całe dossier paru spraw, w tym także najgorsza, czyli budynku w NY, żeby sobie polisę w ten sposób wyrobić. Dzieki temu Łukaszuk ma szansę wyjechać, ale na Rakowiecka, a nie na placówkę. Ktoś coś słyszał więcej?

    • bywalec pisze:

      O tym co dzieje się w BI wiem dość dobrze. Z racji pełnionych obowiązków często rozmawiam z osobami z tego biura, które potrafią celnie ocenić sytuację. Jak się okazało w końcu, kieruje tym biurem 4 dyrektorów z kompletnego przypadku lub za karę – czekają na swoją kolej i placówki. Działania główne BI, które mają być widoczne na zewnątrz i przykryć prawdziwy stan tego biura to przede wszystkim dbałość o PR, potem o PR, następnie o PR, i na końcu o wizerunek. Dlatego te konferencje infrastrukturalne, których poziom jest tak żenująco niski. Kierownictwo charakteryzuje się głównie (widoczne gołym okiem): brakiem podstawowej wiedzy w obszarze kompetencji BI, brakiem właściwego nadzoru prowadzonych zadań i projektów, co powoduje frustrację prowadzących i rezygnowanie z pracy w tym biurze cennych pracowników. Po Biurze, placówkach i gmachu szaleje idiota – pełnomocnik z jednostką chorobową na twarzy. Nikt, tak na prawdę nie traktuje go poważnie ale kierownictwo toleruje i popiera bo namaszczony przez Radka, choć na centymetry czuć, że powinien trafić na leczenie do …. . Sprzedaż prowadzona jest przez osobę, która nie ma pojęcia o gospodarce nieruchomościami i o tym jak zorganizować ten proces w nowoczesny sposób, na wzór innych organizacji i państw. Sprzedaż nieruchomości stała się kwestią polityczną, bo kierownictwo BI musi się wykazać, bo nieświadome komplikacji procesu i jego złożoności (brak wiedzy, wykształcenia w tej dziedzinie, doświadczenia, itd, itd) obiecało, że plan wykona, ku chwale ojczyzny, MRSa i dla obiecanej nagrody – placówki w New Delhi. I to mówią pracownicy tego biura. Smutne, bardzo smutne.

      • ZamZam pisze:

        Czyli sprawa jest, że tak powiem rozwojowa. Z tego co wiem (w sekrecie jeden desperat pokazywał mi szczątkowe papiery) to budynek w Dakarze sprzedano za jakieś 1/3 wartości, bo kol Łukaszuk z tej sprzedaży zrobił test sprawności BI. Nabywca to osoba powiązana z miejscowym cwaniakiem, który wcześniej przez trzy lata „opiekował” się pustym budynkiem. Przetarg na sprzedaż budynku „się nie udał” bo „rynek specyficzny”. No to spuścili majątek państwowy po kosztach bez rztelnych negocjacji jednemu mafiozie. lŁukaszuk osobiście tam jedździł (po co?). Sprawa prokuratorska jak nic. Kolega dyrektor już się widzi na placówce więc tam ładuje wolne środki do granic nieprzyzwoitości. Brudne sekreciki zamiatane są pod dywan, ale na próżno, bo BI przecieka jak dziurawe sito. Najlepsze to jest to, że Łukaszuk w procedury sprzedaży angażuje MRSa i chodzi do niego po jakieś podpisy pod notatkami. Myśli przy tym, że to go chroni przed odpowiedzialnością. NIK już się szykuje, a po zeszłorocznych przebojach ze Schnepfem nie będzie litości. Będą mieli chłopcy swoją karuzelę i będzie o czym poczytać w mediach.

  87. RSS pisze:

    Wspomniana, kierujaca Biurem Spraw Osobliwych to moja absolutna „faworytka”. W sprawach tak elementarnych, z punktu widzenia prawa pracy, jak np. interpretacja pracy w godzinach nadliczbowych…zleca usługę prywatnej kancelarii prawnej (!). Takim dyrektorem odpowiedzialnym za sprawy z zakresu kodeksu pracy może być każdy i jako podatnik stwierdzam, że jest to przykład niegospodarności środkami publicznymi, o czym stanowi ustawa o finansach publicznych.

  88. zbynju pisze:

    Ciekawe rzeczy.
    Fakt, wymogi co do admin. finansowych są NIE REALNE!!!
    Również sądzę, że NIE MA takich osób, które spełniały by te wszystkie kryteria!
    W jakim celu się robi aż tak pod górkę? Zamiast trochę spuścić z tonu, przygotować dobrze ludzi na te stanowiska (poprzez wszelkie kursy, szkolenia itp.), bo przecież nikt od tak, nie wyjeżdza na admin. finansowego! Wszystko to się wydaje być mocno na pompowane.
    Do Piroman:
    Jestem ciekaw ile osób startowało do ostatniego konkursu/naboru na admin – finansowych ? I ile go zda?
    Jak wyglądały: selekcja, szkolenia, egzaminy?

    Co się tyczy pracy, czyli tzw. nadgodzin: jest to również ciekawa kwestia… „ponoć się się nie należą” – stała śpiewka. A ludzie pracują bo „muszą”.

    • Piroman pisze:

      Zbynju – w ostatnim kursie brało udział 25 osób. Ile go zda – od miesiąca nie wiadomo. Coś się szepce tu i tam ale wynik jest nieznany. Natomiast skandalem jest, że ludzie czekają na wynik tyle czasu.

      Żeby było jasne nie neguję wysokiej poprzeczki stawianej przez BF (TU podzielam zdanie MG) gdyby nie ona to BSO wyprodukowało by gigantyczną ilość „kolegów królika” a tak jest chociaż jakiś hamulec.

      Co do innych „konkursów” to szkoda nawet gadać trzeba byłoby księgę uchybień założyć. Manipulowanie kryteriami doszło do takiego poziomu, że nie zdziwię się jak w ogłoszeniu np. na politycznego w Lagos pojawi się wymóg znajomości rosyjskiego i 5 letni staż w lasach państwowych.

  89. RSS pisze:

    Kwestia pracy w tzw. „nadgodzinach liczbowych” członków służby zagranicznej jest oczywista z punktu widzenia regulacji prawnych i prawdę pisząc to nie ta trywialna sprawa była przedmiotem konsultacji z prywatną kancelarią prawną. Niestety z uwagi na obawę dekonspiracji nie mogę przytoczyć prawdziwych przykładów elementarnej nieznajomości kodeksu pracy/niekompetencji, wspomnianej osoby. Niemniej jednak interpretacje przesyłane przez prywatną kancelarię prawną stanowią kopię informacji, które bez najmniejszych trudności można znaleść w wyszukiwarce google 🙂

  90. zbynju pisze:

    Piroman – jestem ciekaw ile osób ze zgłaszających się na stanowiska administracyjno – finansowe (rekrutacje, kursy, szkolenia, egzaminy), to ludzie z zewnątrz, czyli spoza MSZ, z tzw. „ulicy”, a ile osób to ludzie z kręgu MSZ (pracujących już w firmie, na innych stanowiskach od x lat) ?
    Jak prezentują się ich kwalifikacje, biorąc pod uwagę wygórowane wymagania?
    Nie sądzę, aby każdy był taki „ach” i „och” jak sobie życzy MSZ i spełniał wszystkie kryteria.

  91. pracownik pisze:

    Chętnie odpowiem na te pytania – mniej więcej w połowie są to pracownicy z MSZ, reszta rekrutowana jest z poza MSZ, przy czym w tym przypadku (chyba) nie ma reguły. Zdawalność utrzymywała się na poziomie ok. 20-30%. Wszystkie te osoby, które rzetelnie zdały egzaminy, otrzymały jedynie podstawową wiedzę z zakresu spraw finansowych (inaczej byc nie może, ponieważ jest to tak duży zakres wiedzy i szkolenia wraz ze stażem musiałyby trwać duuużo dłużej). Zdaniem BF stanowiło to około 20% tego, z czym KAF zmagają się na placówkach. Moim zdaniem jest to zaledwie maksymalnie 10% tej wiedzy, która jest NIEZBĘDNA do prawidłowego, zgodnie licznymi ustawami i innymi aktami prawnymi, wykonywania zadań. Poza Biurem Finansów, BKiA i BI nikt w MSZ nie ma podstawowego wyobrażenia o pracy KAF.

    Obecny i jednocześnie główny problem z wypełnieniem tych stanowisk na placówkach jest zasada BSO, zgodnie z którą osoby doświadczone i sprawdzone na tych stanowiskach nie mogą wyjechać po raz kolejny, gdyż po prostu wiedzą i widzą za dużo. BSO preferuje osoby bez doświadczenia na tych stanowiskach, co jak rozumiem jest niezgodne z preferencjami BF, ponieważ BF jest realnie zainteresowane prawidłowym wykonywaniem zadań służbowych w obszarze finansów publicznych, natomiast BSO jest to co najmniej obojętne. Ważna przy tym jest ogromna bezpośrednia odpowiedzialność KAF, która ma charakter materialny i inny wynikający m.in. z ustawy prawo budowlane, prawo pracy, prawo zamówień publicznych, itp. Każdy KAF powinien wiedzieć, że w przypadkach spornych, sądowych to nie instytucja (MSZ) i najczęściej nie (polityczny) ambasador będzie stroną, tylko biedny KAF. Najczęściej tak to jest praktykowane, o czym już kandydaci nie są informowani w ramach cyklu szkoleń.

    Podsumowując, można dużo stracić, w tym zdrowie, a zyskać jedynie te ok. 7-9 tys netto miesięcznie.

  92. sprite pisze:

    Odnośnie KAF-ow, wydaje się, że spore znaczenie ma też tutaj samo miejsce w które się wyjedzie. Są placówki lżejsze, gdzie KAF bardzo się nie przemeczy i bez stresowo przejdzie swój czas, a są też takie gdzie można sobie ręce urobic i osiwiec z wrażenia. Tylko na ile taki KAF ma możliwość wyboru samemu, gdzie chce jechać, a na ile sam BSO wypycha, tam gdzie jest zapotrzebowanie.
    Często nie pomyśli samego KAFa, no ale cóż zrobić. Wydaje się, że jest to stanowisko pracy jedno z najgorszych : często przysłowiowego ‚chłopca do bicia’. Do tego nie adekwatne zarobki co do obowiązków, oczekiwań i odpowiedzialności. No ale chyba nie ma w MSZ takiego stanowiska na którym zakres obowiązków był by rzeczywiście adekwatny do miesięcznych poborow. I na odwrót.
    W MSZ chyba cały czas pracują KAFy z krwi i kości, ale można takich zliczyć na palcach ręki. Można zauważyć sporo młodych, chętnych do pracy w pełni sił i zaangażowania ludzi, którzy starają się podołać temu zadaniu i szukają dla siebie miejsca, ale jak to w życiu bywa nie każdy się sprawdzi ale czas pokaże.

  93. ZamZam pisze:

    Do RSS. Słyszałem, że ta kancelaria prawna, o której piszesz jest zatrudniona w BSO od paru ładnych lat bez żadnego przetargu. Czy coś wiesz więcej?

  94. wasilewska pisze:

    „Kapryśnej” w liscie z 4 maja chyba ktoś żle podpowiedział słowo „podobno”. Podobno to Kierownik w Lizbonie udziela wywiadów telewizyjnych, wypowiedzi publicznych oraz publikuje artukuły w dziennikach lokalnych. sądząc po stronie internetowej wykłada też na uniwersytecie i według Portugalczyków „mówi”, „włada” a przynajmniej komunikuje, czyli zapewne nie przynosi wstydu. Słyszano go także po francusku i hiszpańsku oraz po rosyjsku. Chyba że strona placówki prowadzona jest przez Goebbelsa. Portugalskiego nie znam, na miejscu nie jestem ale przeczytałem jeden tekst po angielsku, trudny ale analityka na super poziomie. Jeden z kolegów z centrali był i wrócił pozytywnie zaskoczony.Moze to chodzilo o Madryt, droga Kapryśna.

  95. zrezygnowana pisze:

    Drogi bywalcze nowy KG z Hamburga, wyprostowal w NIK skomplikowane drogi kierujacych BI i zinterpretowal w sposob rozszerzony pozytywnie ich dzialania nie ma obaw w koncu sam niedlugo znajdzie sie w sytuacji ocenianego.

  96. KAFy pisze:

    Trwa nabór na KAF-ów, tak jak już ktoś wspomniał. Czy mógłby ktoś napisać/opisać jak to wygląda w praniu od A do Z. Składam dokumenty, przechodzę etap weryfikacji/selekcji dokumentów itp, powiedzmy dostaję się do kolejnego etapu i czekają mnie kursy, szkolenia zakończone egzaminem, tak?
    Jak długo trwają takie kursy/szkolenia? Czy dobrze przygotowują do egzaminu? Rozumiem, że sam egzamin w formie pisemnej? Ile razy można podchodzić i poprawiać? Jak to wszystko wygląda od tzw. „kuchni” ?
    Przy pomyślnym zdaniu egzaminu – od razu wysyłają na placówkę, tam gdzie jest wakat? Jak wygląda sama procedura wysłania na konkretną placówkę? Bo chyba na chybił trafił nie wysyłają, jak leci, tylko muszą brać pod uwagę głównie kwalifikacje językowe?
    I zasadnicze pytanie do znawców tematu: Czy warto „wchodzić”, w takie stanowisko? Bo zdaję sobie sprawę, że odpowiedzialność może być duuuża. Będę wdzięczna za podpowiedzi.

    Pozdrawiam 😉
    Zainteresowana

  97. KAFy pisze:

    Ale może, można jakoś odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie warto?
    I jak to wygląda to od kuchni? Cała rekrutacja, szkolenia i praca na tym stanowisku (wyjazd, przydzielanie placówki itd.) ?

  98. Szucha pisze:

    ZamZam: Ta firma o która pytasz to grubsza sprawa jest – podobno jest z nią powiązany ktoś z samej góry. Jak chcesz wiedzieć jaka to łatwo ja znaleźć na stronie w zakładce zamówień publicznych – czasami dla niepoznaki trzeba stanąć w szranki.

  99. ZamZam pisze:

    Do Jessie. Dobrze trafiłaś. Ponoć przez parę lat BSO zlecało tej kancelarii sprawy bez przetargu i dopiero w zeszłym roku się połapali, że coś jest nie tak, bo przekroczyli dawno jakieś kwoty po których przetarg jest obowiązkowy ( za to jest paragraf). No to zlecenie poszło ciupasem z wolnej ręki, a papiery pod dywan. A pod kogo ta kancelaria jest podczepiona? Wiecie coś?

  100. Szucha pisze:

    Do ZamZam. Sprawa jest dość złożona – trzeba na początek trochę się cofnąć w czasie żeby to zrozumieć. Widziałeś to?
    http://archiwalny.msz.gov.pl/index.php?page=15187&lang_id=pl&bulletin_id=35&document=5509

  101. ZamZam pisze:

    Nieźle. Rozpietośc cenowa w ofertach po prostu powala. A jaki ma to związek z BSO? bo to Biuro Rzecznika od Paw Czlowieka zlecalo te dwie do pięciu stron formaty A4 za niecałe 60 tysi.

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi